Z pomysłem pisania kulinarnego bloga nosiłam się już od pewnego czasu. Najpierw nieśmiało powstawała we mnie ta myśl, aby zaraz zaginąć gdzieś wśród codziennych zajęć. Jednak od kilku dni coraz natarczywiej powracała, by po dzisiejszym obiedzie zwyciężyć.
Już wczoraj wstawiłam na ogień rozgrzewający gulasz wołowy. Każde danie gulaszopodobne wpływa na mnie kojąco. Lubię monotonne krojenie warzyw i mięsa, podsmażanie, a potem dochodzenie co chwilę, by nabrać w płuca trochę uciekającej pary, pełnej zapachów i zapowiedzi wspaniałej uczty. Jest to doskonały czas, by pozwolić swoim myślom biegać swobodnie albo - wprost przeciwnie - zająć się czekającymi zajęciami.
Gulasze można jeść z najróżniejszymi dodatkami, ja jednak najbardziej lubię pieczywo. Dziś - pierwszy raz w życiu - samodzielnie upiekłam pieczywo i choć moje bułeczki, dalekie były od wyglądu jaki powinny mieć, mnie i mężowi smakowały, jakby wyszły spod ręki najwspanialszego mistrza piekarza. Przepis zaczerpnęłam z pierwszego blogu kulinarnego na jaki natrafiłam, który jednocześnie stał się moją inspiracją do pisania własnego – blog: White Plate, a przepis znajdziecie tutaj.
Na osłodę najbliższych jesiennych wieczorów z piekarnika wyszły jeszcze orzechowe słodkości, jak muffinki i ciasteczka, ale ich przepisy podam już następnym razem.
Najwspanialszą nagrodą za trudy w mojej niewygodnej kuchni (a raczej aneksie kuchennym) były ciepłe zapachy rozchodzące się po domu i uśmiech męża, gdy zobaczył upieczone przeze mnie bułeczki. Właśnie tym jest dla mnie gotowanie - ciepłem, zapachami szczęścia, uśmiechem domowników. Mam nadzieję, że uda mi się tym z Wami podzielić.
Gulasz wołowy
Składniki:
1kg wołowiny dobrej do duszenia
sól i pieprz
½ pętka kiełbasy
oliwa
2 łodygi selera
2 marchewki duże
3 ziemniaki
2 pietruszki duże
2 cebule duże
1 rzepa
½ szkl. esencjonalnego sosu pomidorowego (np. arabiata) lub koncentratu
½ butelka czerwonego wina
bulion wołowy
rozmaryn, tymianek, liście laurowe
1 puszka zielonego groszku
Przygotowanie: Kiełbasę pokroiłam na grube plastry i podsmażyłam, bez użycia tłuszczu, a następnie wyjęłam z garnka, pozostawiając wytopiony tłuszcz. Mięso pokroiłam na kawałki wielkości dużego kęsa, doprawiłam i obsmażyłam na mocno rozgrzanej oliwie i pozostałym z kiełbasy tłuszczu. Po podsmażeniu mięsa wylałam nadmiar oliwy, pozostawiając w garnku wszystkie smaczne przypalonki. Do mięsa dorzuciłam kiełbasę, pokrojone na duże kawałki (podobne do kawałków mięsa) warzywa i wlałam płyny: sos pomidorowy (ja użyłam resztki sosu arabiata, ale może być koncentrat lub nawet pół puszki pomidorów w kawałkach), wino i tyle bulionu, żeby przykryć mięso i warzywa. Zioła (rozmaryn, tymianek i liście laurowe) związałam sznurkiem i zanurzyłam w gulaszu. Po ok. 1,5 godzinie dorzuciłam puszkę zielonego groszku. Po kolejnych 10 minutach duszenia, zdjęłam pokrywkę i pozwoliłam się gulaszowi pogotować na dużym ogniu, by trochę zredukować sos, nadając mu tym samym mocniejszego smaku. Przed podaniem sprawdziłam, czy nie trzeba doprawić.
Pozdrawiam i życzę smacznego.
Już wczoraj wstawiłam na ogień rozgrzewający gulasz wołowy. Każde danie gulaszopodobne wpływa na mnie kojąco. Lubię monotonne krojenie warzyw i mięsa, podsmażanie, a potem dochodzenie co chwilę, by nabrać w płuca trochę uciekającej pary, pełnej zapachów i zapowiedzi wspaniałej uczty. Jest to doskonały czas, by pozwolić swoim myślom biegać swobodnie albo - wprost przeciwnie - zająć się czekającymi zajęciami.
Gulasze można jeść z najróżniejszymi dodatkami, ja jednak najbardziej lubię pieczywo. Dziś - pierwszy raz w życiu - samodzielnie upiekłam pieczywo i choć moje bułeczki, dalekie były od wyglądu jaki powinny mieć, mnie i mężowi smakowały, jakby wyszły spod ręki najwspanialszego mistrza piekarza. Przepis zaczerpnęłam z pierwszego blogu kulinarnego na jaki natrafiłam, który jednocześnie stał się moją inspiracją do pisania własnego – blog: White Plate, a przepis znajdziecie tutaj.
Na osłodę najbliższych jesiennych wieczorów z piekarnika wyszły jeszcze orzechowe słodkości, jak muffinki i ciasteczka, ale ich przepisy podam już następnym razem.
Najwspanialszą nagrodą za trudy w mojej niewygodnej kuchni (a raczej aneksie kuchennym) były ciepłe zapachy rozchodzące się po domu i uśmiech męża, gdy zobaczył upieczone przeze mnie bułeczki. Właśnie tym jest dla mnie gotowanie - ciepłem, zapachami szczęścia, uśmiechem domowników. Mam nadzieję, że uda mi się tym z Wami podzielić.
Gulasz wołowy
Składniki:
1kg wołowiny dobrej do duszenia
sól i pieprz
½ pętka kiełbasy
oliwa
2 łodygi selera
2 marchewki duże
3 ziemniaki
2 pietruszki duże
2 cebule duże
1 rzepa
½ szkl. esencjonalnego sosu pomidorowego (np. arabiata) lub koncentratu
½ butelka czerwonego wina
bulion wołowy
rozmaryn, tymianek, liście laurowe
1 puszka zielonego groszku
Przygotowanie: Kiełbasę pokroiłam na grube plastry i podsmażyłam, bez użycia tłuszczu, a następnie wyjęłam z garnka, pozostawiając wytopiony tłuszcz. Mięso pokroiłam na kawałki wielkości dużego kęsa, doprawiłam i obsmażyłam na mocno rozgrzanej oliwie i pozostałym z kiełbasy tłuszczu. Po podsmażeniu mięsa wylałam nadmiar oliwy, pozostawiając w garnku wszystkie smaczne przypalonki. Do mięsa dorzuciłam kiełbasę, pokrojone na duże kawałki (podobne do kawałków mięsa) warzywa i wlałam płyny: sos pomidorowy (ja użyłam resztki sosu arabiata, ale może być koncentrat lub nawet pół puszki pomidorów w kawałkach), wino i tyle bulionu, żeby przykryć mięso i warzywa. Zioła (rozmaryn, tymianek i liście laurowe) związałam sznurkiem i zanurzyłam w gulaszu. Po ok. 1,5 godzinie dorzuciłam puszkę zielonego groszku. Po kolejnych 10 minutach duszenia, zdjęłam pokrywkę i pozwoliłam się gulaszowi pogotować na dużym ogniu, by trochę zredukować sos, nadając mu tym samym mocniejszego smaku. Przed podaniem sprawdziłam, czy nie trzeba doprawić.
Pozdrawiam i życzę smacznego.
7 komentarzy:
Witaj w blogowym swiecie! :)
Zycze Ci udanego pisania i wielu milych komentarzy :)
A przy okazji dziekuje za to, ze masz ochote przylaczyc sie do Dyniowego Festiwalu!
Pozdrawiam serdecznie
Serdeczne dzięki za powitanie i za dyniową inspirację :)
Pozdrawiam.
:)
Jak wlasnie pisalam pod Twoimi dyniami, nie moge sie doczekac wszystkich wspanialych przepisow jakie podczas tego dyniowego tygodnia z pewnoscia odkryjemy :)
Pozdrawiam!
Jeszcze 22 minuty... ;)
Oczko, dziękuję Kochana za pamięć o moim roczku :***
A ja za... rozgrzewające słowa :)
:*
Prześlij komentarz