Moja pasja chlebowych (i nie tylko) wypieków rozwija się. Szukałam jakiegoś łatwego przepisu na chleb bez zakwasu i wydawało mi się, że znalazłam - Casereccio u Atiny i Eli. Chlebek miał krótką listę składników i krótki przepis przygotowania, ale ja w swoim roztargnieniu nie przeczytałam dokładnie całego przepisu. Zaczęłam łączyć składniki i w misce powstała mi lejąca paciaja. Więc biegiem do monitora i czytam "Złożyć ciasto metodą Bertineta".
Wyedukowana filmikiem oraz poradami Tatter, zabrałam się za tłuczenie ciastowej masy po blacie i gdy doszłam do setnego uderzenia, poczułam ostrzeżenie ze strony mojego kręgosłupa i wciąż będącej w pamięci rwy kulszowej. W tej chwili pomyślałam, koniec z trzymaniem się przepisu. Dosypałam do ciasta, które wciąż strasznie lepiło się do rąk dwie łyżki mąki, uformowałam kulę i wsadziłam do miski na wyrastanie, a sama padłam na łóżko zmęczona, przeklinając swoje niedokładne czytanie przepisów.
W tamtej chwili byłam pewna, że chleb wyjdzie niesmaczny, twardy i że wyląduje dla ptaszków. Gdy po dwóch i pół godzinie wyjęłam pięknie wyrośnięte ciasto trochę nadziei pojawiło się w moim serduszku. Złożyłam ciasto i znów włożyłam do miski. Gdy wyrosło potem jeszcze na ściereczce, było śliczną kulą. Ułożyłam na rozgrzanej blasze i wylądowało w piekarniku. Po kilku minutach spojrzałam przez szybkę i w piekarniku zobaczyłam ogromną kulę chleba. Wtedy nadzieja zupełnie mnie opuściła. Byłam przekonana, że ciasto spali się na zewnątrz, a w środku będzie niedopieczone.
Jakie było moje zdziwienie, gdy po wystudzeniu przekroiłam i dostałam pyszną kromkę chleba. O lekkiej strukturze miąższu i niebiańsko chrupiącej skórce. Do tej pory nie mogę wyjść z zachwytu nad tym chlebkiem. Nie wyszedł jak na zdjęciach u moich bardziej doświadczonych w pieczeniu chleba blogowych koleżanek, ale wyszedł tak pyszny, że na tę chwilę stał się moim ulubionym pieczywem. No, może poza tym elementem przepisu, gdzie jest nakazane składać ciasto metodą Bertineta. Uderzać ciastem 600 razy o blat? To na razie nie dla mnie :)
Chleb Casereccio
Składniki:
500 g mąki chlebowej (ja użyłam typ 550)
300 ml ciepłej wody
5 g świeżych drożdży (można też użyć 1/2 łyżeczki drożdży suchych)
1-2 łyżeczki soli
1-2 łyżeczki miodu (ja dałam gryczany)
Przygotowanie: Ponieważ użyłam świeżych drożdży z nich, miodu i 4 łyżek ciepłej wody zrobiłam rozczyn i odstawiłam go na 5 minut pod przykryciem. W maszynie do chleba zmieszałam wszystkie składniki, ale ciasto wyjęłam po ok. 30 minutach, gdy skończyło się już wyrabiać. Potem spróbowałam sił z metodą Bertineta. Zgodnie z opisem Tatter, powinno to zająć ok. 6-8 minut, ale zgodnie z filmem chyba trochę dłużej. U mnie jednak po około stu uderzeniach (kilka minut) ciasto wciąż było lepiące i zabrakło już sił na dokończenie tą metodą. Dosypałam jeszcze 2 czubate łyżki mąki, zagniotłam szybko, tak by tylko ciasto odlepiło się od rąk i wsadziłam do miski i odstawiłam blisko ciepłego pieca do wyrośnięcia na 5 godzin. W połowie tego czasu wyjęłam ciasto i złożyłam je na pół i znaów odłożyłam do wyrastania. Po 5 godzinach uformowałam bochenek w formę kuli i włozyłam do miski wyłożonej ściereczką, wysypanej mąką do wyrastania na ostatnią już godzinę. Oczywiście podczas całego czasu wyrastania ciasto było przykryte ściereczką. Rozgrzałam piekarnik do temperatury 220 stopni Celsiusa razem z blachą. Na ciepłą blachę (wyłożoną pergaminem i wysypana mąką) wyłożyłam uformowany w kulę bohenek, delikatnie go spłaszczyłam, nacięłam żyletką. Piekłam ok. 35 minut.
Oryginalny przepis znajdziecie u Atiny lub Eli.
A tak wyglądał mój chlebek przed pieczeniem.
Smacznego.
14 komentarzy:
Tilianaro, chleb wygląda prześlicznie!!! :)))
Mmm, jak apetycznie wyglada!!!
Dzięki dziewczyny :) Rzeczywiście pyszny, nawet mimo braku wykonania metodą Bertineta
No i okazuje się , że można śmiało zrezygnować z metody Bertineta (nie narażając przy tym swojego kręgosłupa na przykre dolegliwości), a chlebek i tak pięknie się uda :-)
Ale fajowski! Rany taką ciepłą pajdę z masełkiem, mmmmm
A gdzie Złotko kupujesz mąkę chlebową?
pozdrówka!
Piękny ten chleb, naprawdę. Śliczny kształt i nacięcia
Evenko, to prawda, chociaż muszę przyznać, że kusi mnie kiedyś nauczyć się wyrabiania tą metodą :)
Oczko, chlebka pewnie już nie ma (nie wiem, bo ja wyjechałam do Łodzi, a chlebek został z moją szwagierką w Wawie), ale sama bym jeszcze go zjadła :) Pewnie upiekę jeszcze kiedyś :)
A mąkę chlebową tym razem kupiłam w realu (bodajże firmy Terra), ale kupowałam też w Organic albo w pobliskim sklepie ze zdrową żywnością. Następnym razem będę też chciała wypróbować zakupy w BogutynMłyn.
Kasiac, dzięki :) A zaraz sama zabieram się za mój pierwszy zakwas, więc repertuar możliwości się powiększy
Piękny chlebek upiekłaś! przyznam Ci się po cichutku, że mnie ta metoda również przerosła;) Drugi raz jak będę robiła, to wyrabianie ciasta pozostawię maszynie. Mam nadzieję, że dobrze się spisze;) Często kiedy mam mało czasu, to ciasto wyrabia maszyna i tam chlebek rośnie pierwszą godzinkę, a potem odgazowuję i do piekarnika. Spróbuj taka metodą upiec ten chlebek:) Ja osobiście dużo bardziej lubie chleby pieczone w piekarniku - jest zupełnie inna skórka;) Pozdrawiam serdecznie
Aaaa jak w realu, to na Puławską się kopnsąć mogę :)
dołączam się do powyższych komentarzy. zjadłabym kromkę z masłem i miodem :)
musze go kiedyś zrobić.
Atina, ja też spróbuję później wyrobić to ciasto w maszynie i później odłożę je na dalsze wyrastanie :)
Oczko, to czekam na Twoje chlebki teraz :) A może i spotkamy się w realu :)
Czokotime, w takim razie zapraszam na kromkę jak znów go upiekę :)
A o którym realu mówisz? ;))
No, na Puławskiej ofkors :)
:)))
Prześlij komentarz