Dziś kończy się akcja "Gotuj po polsku" i postanowiłam zakończyć ją z rozmachem. Nie przygotowałam jednak żadnej pieczeni czy pasztetu jak początkowo planowałam, na stole nie pojawił się też bażant ani sarnina, a nasze swojskie, proste pierogi. Czy jednak na pewno takie proste?
Już od rana (tzn. od jakiejś 10.00) w mojej kuchni zaczęła się praca. Walczyłam z mikserem by wyrobić ciasto na oliwkowy chlebek, a w czasie gdy on wyrastał, ja przygotowałam wszystko do żmudnej, ale jak się okazało przyjemnej pierogowej pracy.
Pierogi to jedyne danie, którego nie robiłam z lenistwa. Nie przerażają mnie żadne, nawet najbardziej zawiłe przepisy, ale pierogi ... one były tylko na święta i to też tylko dlatego, że nigdzie nie można było kupić takich z samymi grzybami, bez kapusty. Dziś jednak postanowiłam zwalczyć swoje lenistwo. Wybrałam wariant z farszem, którego nigdy jeszcze nie jadłam, a zaciekawił mnie ogromnie - kasza gryczana i biały ser i na talerzu mamy pierogi lubelskie, albo inaczej zwane wiejskimi.
Ciasto odpoczęło swoje w zacisznym kątku, w czasie gdy ja gotowałam na sypko kaszę gryczaną na mleku. Potem zostało już tylko wałkowanie i lepienie. Pierwsze pierogi wychodziły trochę koślawe - to za cienkie ciasto, to za dużo farszu. Foremka do wycinania i zlepiania nie zdała zupełnie egzaminu i pozostało zlepianie łapkami.
Coś w tym lepieniu było jednak magicznego, a może zadziałało tak moje wspaniałe towarzystwo. Gdy razem z mężem staliśmy przy blacie lepiąc kolejne półksiężyce, czas mijał tak szybko, iż nawet nie zorientowaliśmy się, kiedy minął przepisowy czas pieczenia oliwkowego chlebka. Z błogiego lepienia, rozmyślań i rozmów wyrwał nas dźwięk minutnika z piekarnika, a za nami na stole leżały już dwie płachty ślicznie zlepionych pierożków.
Pierożki były tym smaczniejsze, że mogliśmy je pałaszować z bliskimi - bratem, jego żoną oraz w towarzystwie ich maleństwa - trzymiesięcznej Zosi. Pierogi znikały z półmiska, polewane sosem miętowo-jogurtowym, zagryzane kiszonym ogóreczkiem i buraczkami. Prawdziwie polskie danie, prawdziwie ciepłe spotkanie. Pierogi okazały się hitem tego polskiego gotowania i na pewno będą teraz częstszym gościem na naszym stole. Może przyszedł też czas na ulubione przez mojego męża pierogi pieczone?
Pierogi lubelskie (wiejskie)
Ciasto:
4 szklanki mąki
1-2 łyżeczek soli
1 łyżka oliwy/oleju
2 jajka, roztrzepane
ok. 2 szklanek wody
Farsz:
3 szklanki kaszy gryczanej
6 szklanek mleka
1 łyżeczka soli
1 łyżeczka cukru
70 dag białego sera
opcjonalnie: zeszklona cebulka, skwarki z boczku lub słoniny, słodka papryka;
Przygotowanie: Zagrzałam mleko w garnku i wrzuciłam przepłukaną kaszę z cukrem i solą. Gotowałam aż kasza wchłonęła płyn. Przestudziłam. W tym czasie zagniotłam ciasto. Z mąki uformowałam kopczyk, do którego wsypałam sól, wlałam oliwę i jajka. Najpierw mieszałam widelcem, stopniowo dodając ciepłą wodę, potem wyrobiłam ciasto rękami, aż stało się elastyczne i miękkie. Odłożyłam ciasto przykryte serwetką by odpoczęło ok. 30 minut. W tym czasie rozkruszyłam ser do przestudzonej kaszy. Doprawiłam farsz do smaku solą i pieprzem, ewentualnie miętą. Farsz powinien mieć delikatnie kleistą, niezbyt sypką konsystencję. Ciasto rozwałkowywałam na cienkie płaty i wykrawałam krążki, z których lepiłam pierogi. Po ulepieniu wszystkich zagotowałam wodę w dużym garnku, osoliłam i gotowałam pierogi partiami po ok. 3 minuty.
Doskonałe z dodatkiem kwaśnej śmietany i skwarek, na ciepło i na zimno. Ja podawałam je w lżejszej wersji z jogurtowym sosem z miętą, buraczkami na zimno i ogórkiem kiszonym. Delicje!
Smacznego.
2 komentarze:
Jakie piękne! I jaki fajny brzeg! "Zgapię" go od Ciebie i następnym razem zrobię taki :)
Ten brzeg to zasługa mojego męża :) I rzeczywiście warto postarać się i zrobić jakiś ładny wzorek, potem pierogi na talerzu tak ślicznie wyglądają :)
Prześlij komentarz