czwartek, 18 grudnia 2008

Bułeczki ... inaczej.


Trwa zwariowana karuzela różnych prac i spotkań przedświątecznych, więc i na gotowanie obiadów mniej czasu, nawet jeśli chęci jest w bród. Do tego wciąż nie mogę zapominać o rehabilitacji, więc szukam czegoś co nawet jeśli zajmie trochę czasu przy pierwszym przygotowaniu, to pozwoli odpocząć przy każdym kolejnym podaniu. Mój typ padł na bułeczki w chińskim stylu jakie kilka dni temu widziałam u Małgosi, która przepis ten wypatrzyła u Tatter.

Zachwyciłam się nimi, zarówno dlatego, że przypomniały mi o jednym z moich ulubionych wakacyjnych dań, jak również dlatego, iż pozwoliły mi pogodzić się - choćby częściowo - z moją maszyną do pieczenia chleba. Kiedy w te jak i poprzednie wakacje, gdziekolwiek wyjeżdżaliśmy z mężem przygotowywałam kurczaka w sosie alla satay, zawijałam go w tortille z sałatką i była to doskonała przekąska podczas jazdy samochodem. Słono-słodki smak sosu, delikatnie tylko podostrzony przez sos tabasco lub papryczki chilli, dopełniony kwaskowatym smakiem limonki. Tym razem jednak musiałam sos przygotować w jak najbardziej stałej konsystencji, by nie przemiękał przez bułeczki, więc zrezygnowałam z soku jabłkowego i podwójnej dawki soku z limonek.

Ale hitem w tym daniu okazało się połączenie z bułeczkami. Pyszne, chrupkie i pewnie doskonale by wyrosły gdybym tylko dała im ich czas. Ale nawet w takiej słabo wyrośniętej wersji były doskonałe i przypomniały nam wersje z tortillą. A przy tym wszystkim ciasto tak proste w wykonaniu, gdy pogodziłam się z moją maszyną, która za mnie wyrobiła i pozwoliła ciastu wyrosnąć. Ponieważ już bardzo się spieszyłam ostatnią fazę wyrastania musiałam skrócić do 20 minut, co niestety odbiło się na puszystości bułeczek, choć w smaku nie utraciły niczego. Mój mąż po posiłku powiedział, że najchętniej codziennie jadłby takie obiadki, więc pewnie jeszcze nie raz pojawią się na naszym stole.


Bułeczki w chińskim stylu

Składniki:
280ml mleka (ja przez roztargnienie dałam tylko 250 ml)
30g masła, roztopionego
1 łyżeczka soli
1 łyżeczka cukru
450g białej pszennej mąki chlebowej
1 1/2 łyżeczki drożdży instant

żółtko
woda
czarny sezam i wiórki kokosowe

Przygotowanie: Wszystkie składniki wrzuciłam do maszyny do pieczenia w podanej kolejności i włączyłam ją na program "ciasto rosnące" ("dough"). Po wyjęciu ciasta, pokroiłam je na w miarę równe kawałki (powinno wyjsć 14, ja miałam 13) i w formie kuleczek zostawiłam pod przykryciem do wyrośnięcia na 20 minut. Potem rozwałkowałam każdą bułeczkę na cienki placek (średnica ok. 15 cm), nakładałam na nią nadzienie i znów formowałam bułeczki, zlepieniem kładąc na blasze wyłożonej pergaminem. Odstawiłam do wyrośnięcia na 45 minut (ja niestety musiałam przerwać ten proces już po 20 minutach). Przed włożeniem do piekarnika posmarowałam żółtkiem roztrzepanym z wodą i posypałam czarnym sezamem i wiórkami kokosowymi. Piekłam w piekarniku nagrzanym do 220 stopni Celsiusa przez 25-30 minut. Gdyby bułeczki się zbytnio rumieniły, należy przykryć je folią aluminiową.

Nadzienie z indyka alla satay

Składniki:
1/2 kg piersi indyka
sok z 2 limonek
1 łyżka oliwy
1 łyżeczka przyprawy pięć smaków
2 łyżki masła orzechowego
2 łyżki ciemnego sosu sojowego
szczypta ostrej papryki lub kilka kropel sosu tabasco
drobno posiekana skórka z limonki
1 łyżeczka świeżo startego imbiru
2 szklanki warzyw drobno pokrojonych, ja tym razem dałam żółtą fasolkę, marchewkę z groszkiem, posiekany pęczek szczypioru z dymki)
świeża kolendra

Przygotowanie: Indyka pokroiłam na cienkie paseczki i zamarynowałam przez 30 minut w soku z limonki, oliwie i przyprawie "pięć smaków". Przygotowałam warzywa. W miseczce połączyłam dokładnie masło orzechowe, sos sojowy, ostrą paprykę, skórkę z limonki i imbir. Silnie rozgrzałam patelnię (bez tłuszczu!) i stopniowo wrzucałam na nią indyka, pilnując aby cały czas się smażył, a nie dusił. Nie powinno to zająć więcej niż 1-2 minuty. Potem szybko dodałam sos z masła orzechowego i intensywnie mieszałam, by stworzył emulsję, oblepiającą mięso. Cały proces można przeprowadzić w woku. Zdjęłam z ognia i odstawiłam do przestudzenia w misce. Na rozwałkowywane bułeczki kładłam po łyżce mięsa i łyżce warzyw. Gdybym miała dodałabym jeszcze świeżej kolendry.

Smacznego.

19 komentarzy:

Agata Chmielewska (Kurczak) pisze...

wiesz, przekaż S., że mu zazdroszczę żony ;)

Tilianara pisze...

S. powiedział "Cieszę się i nie oddam" i wyszczerzył ząbki w łobuzerskim uśmiechu ;p

karolka pisze...

Tez widzialam te buleczki u Malgosi i byly tak samo apetyczne jak Twoje. Dobrze, ze moj Osobisty ich jeszcze nie widzial bo tez by chcial.

kasiac pisze...

zjadłabym sobie taką bułeczkę. Zrobię na pewno po świętach z takim właśnie nadzieniem!

Małgoś pisze...

Ej, no co Ty Tili! Ładne Ci wyszły, dlaczego narzekasz?
A farsz masz fajny. Zjedlibyśmy taki z przyjemnością, ale wtedy dla córeczki musiałabym robić inny, bo nie mam odwagi podawać jej niczego co zawiera orzeszki arachidowe.
A tak na marginesie, to w tym tygodniu mieliśmy powtórkę z tych bułeczek. ;-)

Bea pisze...

Sliczne! tez mi sie bardzo podobaja :)

Anonimowy pisze...

No cudowny przepis, widze go po raz pierwszy. Buleczki nafaszerowane nadzieniem mmm pycha :)) Koniecznie do wyprobowania przepis zapisuje! :)

Pozdrawiam serdecznie! :)

Agata Chmielewska (Kurczak) pisze...

a to łobuz z tego Twojego S. ;)

Gosia Oczko pisze...

Mmmmm, a ja mam mąkę, nie mam drożdży i taka robota! ;))

buziaki

Agata Chmielewska (Kurczak) pisze...

to marsz do sklepu zemfi ;)

andzia-35 pisze...

Ale mi smaka narobiłaś. Też widziałam te bułeczki u Małgosi, a ochotę i to wielka mam na tzw. bułeczki szkolne Dominika Dany:))

Tilianara pisze...

Karolko, to uważaj bo jak spróbuje to już nie będzie odwrotu od ich robienia :) Ale wątpię byś była z tego niezadowolona, bo w te bułeczki można wszystko włożyć :)

Kasiu, cieszę się, że Ci sie spodobało :) Już nie mogę doczekać się aż zobaczę u Ciebie :)

Beo, bardzo Ci dziękuję :) Choć dla Ciebie to wegetariańskie nadzienie powinnam zrobić :) Ale indyka z tofu lub fasolą można zamienić :))))

Małgosiu, ależ ja nie narzekam :))) Były pyszne i nawet mój S. powiedział, że woli by były takie nie wyrośnięte, bo dzięki temu były bardzo chrupkie :)

Notme, to dopiero będzie piękny instruktaż :))) Pozdrówka :)

Aga, i za to go tak kocham, mojego łobuziaka cudownego :))))

Oczko, zgadzam się z Agą, marsz do sklepu i Twój Osobisty na pewno Cię ozłoci, a Ty będziesz miała kolejne danie w jego rutynie :))))

Andziu, o ciekawostka - nie znałam takiego określenia na bułeczki :) Smacznego :)

Majana pisze...

Tili, bułeczki wyglądają pysznie i pięknie !:)
Pozdrawiam Cię ciepluteńko!:))
Majana

Tilianara pisze...

Witaj Majanko :) A jak Ci się podobają Twoje Chrześnice na jemiole? Na całusy od Hirka czekają te małe podlotki :)))
Buziaczki dla Ciebie *** i moc cieplutkich uścisków :))))

Gosia Oczko pisze...

Hehe, wiedziałam, że Aga zrobi sklepowy odwet za bazylię ;))P

Nie wiem, czy zdążę z pieczeniem do świąt - muszę wyjeść zapasy z chłodnicy przed wyjazdem w pierwszej kolejności ;))

Majana pisze...

Och, piękne są! One są tak fotogeniczne,śliczności malenkie:)
Buziaczkuje je serdecznie :**
I Ciebie kochana Tili :***

Bea pisze...

Nie martw sie, juz sie nauczylam robic sobie takie 'zastepcze' farsze ;)

aklat pisze...

Bułeczki z nadzieniem są świetne że też ich wczesniej nie wypatrzyłam :) Koniecznie muszę zrobić w wersji z warzywami :) Dzięki za inspiracje

Tilianara pisze...

Aklat, tak i ja się ostatnio zastanawiałam nad jakimś warzywnym i owocowym farszem :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...