Dziś znów była rybka. Po wczorajszym łososiu, tak mi się spodobało, że nie mogłam się powstrzymać i dziś znów pojechałam na targ kupić jakieś morskie żyjątko. Stałam w długaśnej kolejce, notabene pełnej staruszek i staruszków, którzy żywo rozmawiali o zaletach i wadach ryb prezentujących się bardzo smakowicie za lodówkową wystawą. Słuchałam tego uważnie, gdyż mimo mojej wielkiej miłości do ryb, nie mam jeszcze zbyt dużej wiedzy ani o rybach ani o najlepszych sposobach ich przygotowania, a takie zasłyszane rady i uwagi czasem wiele mogą nas nauczyć.
W ogóle właśnie dlatego lubię jeździć na bazar. Uczę się tam więcej niż z niejednej książki czy programu telewizyjnego. Zwykle starsze panie czy panowie, jako sprzedawcy czy kupujący chętnie dzielą się swoją wiedzą i spostrzeżeniami. Niestety czasem też można spotkać się z bezczelnością i arogancją idącego jak taran staruszka, który za nic ma wąskie alejki targu i wielu kupujących, a patrzy tylko na swoją wygodę i potrzeby.
Nie o targu jednak miała być mowa. Stojąc tak w kolejce usłyszałam wiele zachęcających opinii na temat karmazyna oraz miętusa. Przyznam się, że nigdy nie jadłam żadnej z tych rybek, postanowiłam więc spróbować ... obu. Co mnie jednak podkusiło żeby zamiast bezpiecznych filetów kupić tuszki miętusa, niestety nie wiem. Skończyło się to tym, ze zamiast oczyścić rybę, całkowicie i nieodwracalnie ją zniszczyłam.
Trudno, pomyślałam, nie będę płakać nad rozlanym mlekiem i z lodówki wyjęłam oczekujące filety karmazyna, w myślach notując moje przewidywania co do błędów jakie popełniłam. Natarłam karmazyna przygotowaną wcześniej azjatycką mieszanką, obłożyłam różnymi dobrociami i po 20 minutach mogłam wyjąć pięknie pachnącego, przyrządzonego w tajskim stylu fileta. A w czasie oczekiwania na niego powstał jeszcze bananowy kuskus i moje nowe odkrycie - kwaśna sałatka z persymony z sałatą karbowaną.
Obiad wyszedł bardzo ciekawie, gdyż jak nigdy udało mi sie połączyć wiele smaków w całym posiłku, komponując z nich uzupełniającą się całość. Delikatnie posolona ryba doprawiona została na ostro czerwoną pastą curry. Jednak ta pikantność stonowana została przez słodycz mleczka kokosowego i jednocześnie gorzkość szczypty cynamonu. Jako dodatki podałam słodko-pikantny kuskus oraz kwaśną sałatkę ze słodką persymoną. Prawdziwa uczta Pięciu Smaków.
Karmazyn po tajsku
Składniki:
2 filety z karmazyna, w całości, ze zdjętą skórą
4-5 łyżek mleczka kokosowego
1-2 łyżki czerwonej pasty curry (zwykle robię własnej roboty, ale dziś wyjątkowo użyłam kupnej)
sól (ja dałam kwiat solny, ale lepiej dać 1 łyżkę sosu sojowego)
pieprz zielony
1 limonka, pokrojona na cieniuteńkie płatki
2 dymki, pokrojone w pióra
2 ząbki czosnku, pokrojone w płatki
szczypta cynamonu
Przygotowanie: Filety nasmarowałam mieszaniną z mleczka kokosowego, czerwonej pasty curry, soli i pieprzu i włożyłam do torebki do pieczenia. Położyłam na nim plasterki limonki i posypałam dymką, czosnkiem i cynamonem. Zawiązałam torebkę zgodnie z instrukcją i włożyłam na 20 minut do piekarnika nagrzanego do 180 stopni Celsiusa.
Bananowy kuskus
Składniki:
2/3 szklanki kuskusu
tyle samo wody co kuskusu
połowa sosu stąd (ok 2 łyżek)
Przygotowanie: Kuskus zalać wrzątkiem i odstawić pod przykryciem na 5 minut. Po tym czasie wymieszać z pikantnym sosem bananowym.
Kwaśna sałatka z persymony
Składniki:
1/2 sałaty karbowanej
1/2 persymony
sok z 1/2 cytryny
3 łyżki oliwy
1 łyżeczka miodu
sól i pieprz
Przygotowanie: Sałatę podarłam, persymonę pokroiłam na kawałki wielkości kęsa. Do słoiczka wlać sok z cytryny, oliwę, miód, sól i pieprz. Zakręcić i energicznie wstrząsnąć, by uzyskać konsystencję emulsji. Spróbować, czy nie za kwaśne lub oleiste i zmienić ewentualnie proporcje, w zależności od tego ile soku z cytryny udało się wycisnąć. Połączyć z sałatką tuż przed podaniem.
Smacznego.
18 komentarzy:
Oszty! Ale uczta!
Jak to zepsułaś rybkę?
Ehhh, sama nie wiem, ale się nagle zrobiła jakaś taka dziwnie brunatna jak ją czyściłam i nie dało się już tego umyć :( Wstyd, ale jeszcze mistrzynią nie jestem, choć w końcu się nauczę :) Nawet dziś pomyślałam, żebym poszła na jakiś kurs w temacie rybek :) Jakoś zainspirowałam się programem kuchnitv "Szkoła gotowania Donny Dooher" :p Muszę poszukać jakiś ciekawych :)
Za to karmazyn wyszedł wyśmienicie :) Co prawda był przeznaczony na jutro dla nas, tzn. dla mnie, mojego S. i Ciebie, ale w takim razie wykombinujemy jutro coś innego :)))
o bananowy kuskus coś dla mnie ;)
idź idź na kurs, potem my przyjdziemy do Ciebie :)
a rybką się nie martw, w końcu najlepiej uczymy się na własnych błędach :)
Tilio, dużo masz do czynienia z kuchnią tajską?
Wiesz co? Podrzucę Ci jeszcze jedną książkę jutro ;)
Aga, dzięki :) Właśnie dlatego się nie martwię, bo mam nadzieję, ze nie popełnię już tych samych błędów - zwykle ich nie popełniam ponownie :)
Oczko --> z kuchnią tajska? hmmm, chyba nie. W ogóle z kuchnią azjatycką mam mało doświadczeń, ale lubię te smaki, wiec zwykle sama coś komponuję, albo stosuję przepisy mojej azjatycko-australijskiej muzy - Kylie Kwong :)
A książkę to zawsze z chęcią przeczytam :)))
Tilio, wspaniały obiadek miałaś. I sama wymyśliłaś połączenie składników! Tym bardziej podziwiam!
Tilio Słońce, nominację Ci przyznałam. Wpadnij na historie po szczegóły ;)
Tilia, ależ miałaś ucztę! Piękny obiadek!:))) Zazdraszczam.
Pozdrówka czwartkowe.
Kasiu, dziękuję :)
Oczko, wow, strasznie mi miło ... no i w ogóle ... nie wiem co powiedzieć :) Bardzo szczęśliwa jestem :))) Buziak :*
Majanko, dzięki i pozdrówka dla Ciebie :*
eeetam zniszczona:)
najważniejsze, że była smaczna!
u mnie obróbką ryby i owoców morza zajmuje się moją druga płową. Ja je mogę potem przygotować, bylebym nie musiała ich dotykać rękoma ;)
witam z lubuskiego :)
chciałam sie pochwalić, że zaliczyłam kolokwium ;)
Mmm a Ty znowu kusisz tymi rybkami:))
p.s. nominowałam Cię :)
Anoushko, ja też kiedyś nie przepadałam za czyszczeniem ryb i w ogóle dotykaniem mięsa, ale jak się tak kocha gotować, to się i w końcu te czarniejsze strony wybacza :))))
Andziu, uwielbiam rybki i mam nadzieję, że jeszcze wiele będę ich tutaj prezentować :)))
Aga, gratuluję podwójnie i kolokwium i nominacji na UAB i strasznie dziękuję za nominowanie mnie :))) Jest mi strasznie, strasznie miło i ślę Ci tysiąc buziaków i uścisków :****
także przesyłam słodziutkie buziaczki- zaraz się przesłodzimy normalnie ;)
Witam! Pierwszy raz "wstrzelam" sie u Ciebie z komentarzem, ale ten zestaw obiadowy jest zbyt ciekawy, zeby go nie obdarzyc komplementem... naprawde interesujace danie, chyba wyprobuje go i u mnie. Pozdrawiam!
Aga, przecież wiesz że ja lubię słodko :)
Konsti, witaj i cieszę się że zaproponowałam coś co Ciebie zainteresowało :) Smacznego i "do zobaczenia" :)
Prześlij komentarz