Na wspomnienie mojego pierwszego risotto, aż błogo mi się robi w brzuszku. Było to wczesnym latem kilka lat temu, po obejrzeniu programu jednego z moich ulubionych szefów Kuchni, Jamiego Olivera, który stworzył arcydzieło z grzybowego risotta z grillowanymi leśnymi grzybami. Ślinka pociekła mi na samą myśl, gdyż jak wiadomo jestem ogromną wielbicielką tych leśnych smakołyków. Rzadko jednak pozwalam sobie na taką kulinarną rozpustę, by nie drażnić chorego żołądka. Za to risotto jako podstawa dania, stało się częstym gościem. Kremowe, nie za płynne, wyraźnie nazębne, ale już nie twarde, aromatyzowane ziołami i przyprawami, domowym bulionem, przynoszące ze sobą miłe dla podniebienia kawałki warzyw, ryb czy grzybów.
Kiedy na początku tego roku dostałam wspaniały prezent od cudownej osóbki, wiedziałam już że czeka mnie zadanie stworzenia jeszcze bardziej niezwykłych, zapadających w pamięć risotto. Prezentem tym było nic innego tylko torebka wspaniałego carnaroli, ryżu doskonałego do tego dania, a dodatkowo przywiezionego prosto od włoskiego producenta. Anoushka, która to obdarzyła mnie tą wspaniałością, pewnie nawet nie wie ile godzin spędziłam przeglądając przepisy, wymyślając własne, aby stworzyć idealne danie z ryżu jaki mi sprezentowała. Powstawały rożne próbki, oczywiście z bardziej pośledniego ryżu, ale zawsze coś było w nich niedoskonałe.
Muszę się jednak przynać, że chyba najbardziej niedoskonała byłam w nich ja ... zbyt wiele chciałam zawrzeć, zapominając o tym co najbardziej ujęło mnie w risotto ... o prostocie.
I kiedy los sprawił, że dostałam kolejny wspaniały prezent - piękną wędzoną sieję prosto z mazurskiej wędzarni, wiedziałam już jak mam przyrządzić moje doskonałe risotto. Duża ilość drobniutko pokrojonej szalotki, wyborny bulion doaromatyzowany świeżym tymiankiem i tłusta, pełna aromatu i smaku wędzona ryba, dopełniona sokiem z limonki i koperkiem ... prostota na talerzu, a feria barw na języku i podniebieniu. Właśnie takie risotto zdobyło moje serce, proste, a jednocześnie dające nieograniczoną możliwość odczuwania smaków.
Risotto z wędzoną sieją, nie było jednak jedyne, jakie stworzyłam dzięki wspaniałemu ryżowi od Anoushki. Zainspirowana jej risottem z kardami, których żadnym sposobem nie byłam w stanie zdobyć, postanowiłam troszkę zmienić jej przepis oraz wykonanie i stworzyłam wspaniałe, choć idealne bardziej na lato i ciepłe dni, niezwykle orzeźwiające cytrusowymi aromatami risotto z karczochami. Niuezwykle delikatne, lekko słodkie, z ledwo wyczuwalną nutą goryczki serca karczochów w połączeniu z aromatem skórki cytrynowej oraz kwaśnym sokiem z cytryny, wyraźnie uwydatniły smak karczochów, a w połączeniu z tymiankiem stworzyły niezwykle przyjemną dla nosa bazę zapachów.
I tak dzięki wspaniałym prezentom - od niesamowicie ciepłej i przyjaznej osóbki, jaką poznawałam w Anoushce oraz od pamiętającego o mnie nie tylko w kwestiach zdrowotnych, mojego rehabilitanta i wspaniałego kolegi mogłam poznać coś o risotto, coś o sobie i coś o innych ludziach ... i jak tu nie powiedzieć, że risotto, że la cucina jest wszechstronnym i uniwersalnym elementem życia ... mojego na pewno jest.
Risotto z wędzoną sieją
Składniki:
1 łyżka oliwy
4 szalotki, drobno posiekane
200 g. ryżu carnaroli
75 ml. wermutu
600-700 ml bulionu warzywnego (musi być gorący w czasie dodawania go do ryżu)
kilka łodyżek świeżego tymianku
15-20 dag wędzonej siei
1 łyżeczka czubata margaryny Flora
1 limonka
koperek
zielony pieprz
Przygotowanie: Na dużej głębokiej patelni zeszkliłam szalotkę na oliwie. Dodałam ryż i przez 2-3 minuty smażyłam na średnim ogniu. Zmniejszyłam ogień, wlałam wino i poczekałam, aż ryż wchłonął płyn. Wlałam bulion podgrzewany wcześniej z gałązkami tymianku i delikatnie rozmieszałam, poczekałam aż się wchłonął. Stopniowo dolewałam chochelkę bulionu, czekając aż ryż wchłonie płyn, zanim wlałam kolejną porcję bulionu. Na ostatnie 5 minut gotowania dodałam pokawałkowaną w sporo kawałki rybę wędzoną i dokładnie wymieszałam, trochę tylko rozdrabniając kawałki ryby (sama się rozwarstwią, nie należy ich zbyt mocno mieszać, bo się z ryby zrobi paćka). Po wlaniu całego bulionu, ziarenka ryżu powinny być al dente (miękkie z zewnątrz, twardawe w środku). Wyłączyłam gaz, dodałam sok z 1/2 limonki, a drugą połowę pokroiłam w cząstki. Dodałam posiekany koperek, zielony pieprz i margarynę. Po starannym wymieszaniu, przykryłam risotto na ok. 5-10 minut.
Risotto z karczochami i cytryną
Składniki:
1 łyżka oliwy
2-3 szalotki
200 g ryżu carnaroli
75 ml wermutu lub wytrawnego wina (takie jakie smakowało by z kieliszka)
600-700 ml bulionu warzywnego
kilka łodyżek świeżego tymianku
1 słoiczek serc karczochów w zalewie olejowej (porządnie odsączonych)
skórka drobno starta z n/w cytryny
pieprz
1 łyżka masła
duża garść tartego parmezanu
sok z 1 dużej (!) cytryny
Przygotowanie: Na dużej głębokiej patelni zeszkliłam szalotkę na oliwie. Dodałam ryż i przez 2-3 minuty smażyłam na średnim ogniu. Zmniejszyłam ogień, wlałam wino i poczekałam, aż ryż wchłonął płyn. Wlałam chochelkę bulionu (podgotowanego wcześniej z dodatkiem tymianku) i delikatnie rozmieszałam, poczekałam aż się wchłonął. Stopniowo dolewałam chochelkę bulionu, czekając aż ryż wchłonie płyn, zanim wlałam kolejną porcję bulionu. Na ostatnie 5 minut gotowania wrzuciłam pokrojone na dwa/trzy kawałki serca karczochów wraz ze skórką cytrynową i delikatnie rozmieszałam. Po wlaniu całego bulionu, ziarenka ryżu powinny być al dente (miękkie z zewnątrz, twardawe w środku). Wyłączyłam gaz, dodałam sok z cytryny, pieprz, parmezan i masło. Po starannym wymieszaniu, przykryłam risotto na ok. 5-10 minut.
Smacznego.
17 komentarzy:
Wspaniałe risotto Tili, a opis cudowny:)
Masz rację - la cucina jest wszechstronnym i uniwersalnym elementem życia - podoba mi się jak to ujęłaś :)
Pozdrawiam cieplutko :***
To ja teraz poproszę o to risotto - z sieją jak najbardziej ;)P, bo jeszcze takowego płetwala nie jadłam.
buziaki
Tili, wpraszam się i to bez zapowiedzi! ;-) Będę tak długo pukać, aż mnie wpuścisz i postawisz przede mną talerz pełen cudnej zawartości! ;-)) Mniam!
co ja bym dala teraz za taka sieje:) tym wiekszy pretekst, zeby mazury wlaczyc w plan mojej letniej wyprawy po polsce...
Tili,
Każę mojemu mężowi, który zazwyczaj obdarza mnie mianem zołzy przeczytać Twój wpis :D „(...) niesamowicie ciepłej i przyjaznej osóbki” Ale mi miło :D
Risotto musiało być boskie! Przez chwilę obawiałam się, że nigdy nie będzie mi dane spróbować jak takie risotto smakuje. A tu taka niespodzianka! Okazało się bowiem, że tak popularna w pobliskim jeziorze Neuchâtel „bondelle”, to nic innego jak Coregonus oxyrinchus czyli sieja ostronosa :) Zakupię ją jutro na targu i niezwłocznie przyrządzę Twoje risotto!
a ja też zrobiłam niedawno risotto i też się pochwalę już niedługo, a co! ;)
Majanko, dziękuję pięknie i cieszę sie, że mamy to samo spojrzenie na La Cucinę :) Buziaki cieplutkie :*
Oczko, zapraszam :) A tak na serio to na sushi się musimy umówić :) skoro mokka nam nie wyszła :)
Małgosiu, już biegnę otwierać ... o, nie ma Cię :( a ja już ryż wyjęłam :)
Strony Smaku, Mazury to bardzo dobre miejsce na wyprawy, wprawdzie nigdy nie zapomnę jak w restauracji w Mikołajkach (bodajże "Sielawa") zapytałam jakie polecają mazurskie rybki, a kelner z rozbrajającą miną powiedział, dziś polecam halibuta hihihi aż się wodą zakrztusiłam :)))
Anoushko, pewnie, pokaż, bo zołza z Ciebie żadna, za to wspaniała i ciepła osóbka i buziaczki Ci jeszcze raz przesyłam za ten wspaniały prezent :***
I cieszę się, że będziesz mogła cieszyć się sieją :)
Aga, hihihi chciałoby się mieć kilka latek i powiedzieć "pstro", ale powiem że już bym chciała zobaczyć Twoje risotto :)))
Tili kolejny piekny wpis. Lubie czytac jak piszesz o jedzeniu, o ludziach i o zyciu :)
Risotto musialo smakowac wspaniale, jeszcze takiego nie jedlam i jak tylko nadazy mi sie okazja to chetnie wyprobuje.
Pozdrawiam :)
Także jestem wielbicielką risotta :) Ale nigdy nie jadłam ani takiego z wędzoną rybą, ani z karczochami. Za to z grzybami - poezja :D
Mmm :). Jakie pyszne risotto! Takiego jeszcze nie jadłam, a musi być pyszne. Też uwielbiam risotto z grzybkami :)... Mmm :)...
Tilio z Ciebie też musi być sympatyczna osóbka, bardzo ciepło odbieram Twoje wpisy i całą kuchnię.
A propos risotto, zbieram się już do niego od kilku miesięcy lecz zebrać się nie mogę. Chyba się trochę boję, że nie sprostam własnym oczekiwaniom ;)
Pozdrawiam weekendowo
Aga
Karolko, dziękuję :) Ja lubię pisać o jedzeniu, życiu i ludziach, a już szczególnie z risottem w tle :))) Teraz czeka Twoje do wypróbowania :)
Casiu, to zapraszam na grzybowe lub z rybką :) i na kawkę w ramach deseru po risotto :)))
Olalala, witaj w gronie miłośników grzybków :)
Aga z Zapiecka, buziak Ci za miłe słowo :*
A co do szykowania risotta to wbrew pozorom nie jest to wcale trudne, tylko trzeba kilka truków poznać. Moje pierwsze risotta też idealne nie były i nawet jeśli teraz też nie są, to moje podniebienie je ubóstwia :) Spróbuj, a jestem pewna że szybko opanujesz tą sztukę :)
No, a tymczasem ja pakuję seromakowca (wprawdzie tylko wirtualnego) i idę do Ciebie na śmietanowiec :)))
BTW zajrzyj tutaj, tu był mój instruktarz jak ja robię risotto:
http://kuchniaszczescia.blogspot.com/2008/11/risotto-atwa-droga-do-raju.html
Yyyy moment Lipka! Nie wykręcaj się od mokki zasłaniając się sushi ;)P Bo sushi to jeden talerz, ale tortowi też nie przepuscimy - zdaje mi się ;))
Oczko, Ty mnie na smaczna rozpustę znów ciągniesz :) i tort i sushi i kawa też pewnie będzie i inne smakołyki :) ojej, no to jedno słowo tylko: kiedy ten raj na ziemi :)
Myślę właśnie :)
Ładnie to wszystko opisałaś, Tili. A ja chciałabym miseczkę takiego risotta...
Piękne!
Zapraszam na risotto w takim razie :) Z jakimi dodatkami sobie życzysz czy może wolisz niespodziankę? :)))
Wkrótce zresztą kolejne risotta :)))
Prześlij komentarz