Ciasta drożdżowe od czasu mojego pierwszego wypieku ze śliwkami to moje jedne z bardziej ulubionych smakołyków. Wprawdzie drożdże głównie do chlebów i pizzy używam, ale okazjonalnie pozwalam sobie również na słodkie szaleństwa. Przy okazji świąt jednak nie było możliwości bym nie rozwinęła skrzydeł moich szaleńczych pragnień babkowych.
Na pierwszy ogień poszedł przepis na babkę Neli. Do tej pory nie mam pojęcia co się stało, ale to była prawdziwa klapa. Pozostało więc znaleźć inne przepisy. Już wcześniej wiedziałam, że babka jaką widziałam u Agi z Zapiecka musi pojawić się w mojej kuchni. Aromatyczna, zwarta, tak przyjemna w wyrabianiu, że aż szkoda było odkładać to miękkie ciasto do miski. A po upieczeniu tak pięknie pachnąca, tym bardziej, gdy została polukrowana i posypana kokosowymi wiórkami i kandyzowaną skórką pomarańczową.
Ciasto to ma jedynie jedną wadę, a raczej powinnam powiedzieć cechę. Jest wilgotne i świeże w dniu pieczenia i na drugi dzień, ale już po ponad 24 godzinach staje się czerstwawe. Nie oznacza to jednak, że traci na smaku. Wprost przeciwnie. Pyszne było ze szklanką herbaty czy popijane wodą mineralną w czasie podróży do Trójmiasta. A jaka to była dziecięca radość, gdy można było oblizywać palce ze słodkiego, kokosowo-pomarańczowego lukru.
Niepowodzenie z babką Neli ciążyło mi jednak na duszy. Przepis na tamtą babkę zapowiadał uzyskanie wilgotnego ciasta, pełnego smaku i przede wszystkim tradycji. A to właśnie dzięki babce chciałam choć trochę stworzyć coś, co pozostawałoby w pełni w kanwie tradycyjnych dań świątecznych. Zaczęłam więc poszukiwania w książkach, pośród blogowych kuchni, gazetowych wycinek, zwieńczone odnalezieniem zadziwiającej dla mnie receptury na idealną babkę.
Dodatek ziemniaków, dwa rodzaje tłuszczu i podobnie jak w babce Neli wielość jaj i długi czas wyrabiania ... to właśnie były cechy mojej poszukiwanej babki ... nie babki - baby. Dwie foremki czekały już nasmarowane, jedna w kształcie pięknej róży, druga tradycyjna, przypominająca ludową spódnicę. Ciasto z początku udawało trudne w obróbce, ale już po kilku minutach stawało się coraz bardziej elastyczne i jednorodne. Nietypowo jak na drożdżowe wypieki wyrastało tylko raz, od razu w foremkach, ale strukturę miało delikatną, puchową, z regularnymi dziurkami.
A smak? Wilgotne i długo świeże, nie za słodkie, pełne aromatu amaretto i cytrusów, dopełnione zostało żurawiną i rodzynkami. Lekko maślano-mleczny smak ciasta, rozpływał się w ustach, dosładzany bakaliami i lukrem. Gdy jadłam pierwszy kęs, z ogromną przyjemnością pomyślałam "Taka właśnie powinna być Wielkanocna Baba".
Baba wielkanocna Mamy Żakowej
(1 babka)
Składniki:
25 dag mąki
1/2 szklanki mleka
7 dag cukru
1 jajko
1 żółtko
15 g świeżych drożdży
35 g rozpuszczonego masła
garść rodzynek
garść kandyzowanej skórki pomarańczowej drobno pokrojonej
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
lukier (jak w przepisie poniżej)
wiórki kokosowe i posiekana kandyzowana skórka pomarańczowa do posypania
Przygotowanie: Roztopiłam masło i ostudziłam je. Mleko zagrzałam do temperatury ok. 45 stopni. W dużej misce drożdże utarłam z cukrem, zalałam mlekiem, dodałam łyżkę mąki i wymieszałam. Odstawiłam na ok. 15 minut (powinno zacząć pracować). W tym czasie cukier utarłam z jajkiem i żółtkiem. Rodzynki przepłukałam, sparzyłam i odsączyłam. Do zaczynu dodałam utarte jajka z cukrem oraz mąkę i dokładnie wszystko wymieszałam. Dodałam bakalie, przestudzone masło, ekstrakt. Wyrabiałam aż uzyskałam gładkie i lśniące ciasto. Włożyłam do miski, zakryłam folią i odstawiłam do podwojenia objętości. Formę na babkę wysmarowałam masłem i oprószyłam mąką. Przełożyłam do niej ciasto i odstawiłam do rośnięcia (znów ma podwoić objętość). Piekłam w temperaturze 180-200 stopni Celsjusza przez ok. 25 minut.
Źródło: Zapiecek Agi (a ona inspirację czerpała z „Łasucha literackiego” Małgorzaty Musierowicz)
Babka drożdżowa
(2 babki)
Składniki:
1 kg mąki tortowej (odsypałam 1 szklankę i zastąpiłam ją krupczatką)
60 g świeżych drożdży
10 żółtek
1/2 litra mleka (dałam mniej, ok. 300-350 ml.)
3 ugotowane średnie ziemniaki
150 g cukru pudru (dałam dwa razy więcej, czyli ok. 300 g.)
skórka starta z cytryny i pomarańczy
sok z cytryny
100 ml. amaretto
rodzynki i kandyzowana skórka pomarańczowa - ilość wg uznania (ja dałam czubato napakowaną szklankę rodzynek i żurawiny)
szczypta soli
20 dag stopionego masła
1/2 szklanki oleju słonecznikowego
lukier (patrz niżej) + skórka pomarańczowa kandyzowana
lub cukier puder
Przygotowanie: Drożdże roztarłam z łyżeczką cukru, dodałam kilka łyżek ciepłego mleka, łyżkę mąki, wymieszałam (ma przypominać konsystencję gęstej śmietany) i pozostawiłam do wyrośnięcia (20 minut w ciepłym miejscu). Żółtka utarłam z cukrem, dodałam mąkę, wyrośnięty rozczyn, pozostałe składniki (oprócz tłuszczu). Starannie wyrobiłam ciasto, by stało się elastyczne i jednorodne (można mikserem, np. hakiem do ciasta drożdżowego, ale ja wyrabiałam ręcznie, dosyć długo, ok. 20-30 minut). W czasie wyrabiania regulowałam ilość dodawanej mąki i mleka, a stopione masło (nie gorące!) dodałam pod koniec wyrabiania. Dałam z początku tylko połowę mleka i w czasie wyrabiania dodałam jeszcze ok. 1/2 szklanki. Na samym końcu wyrabiania dodałam olej. Foremki na babki (średnie) wysmarowałam margaryną. Ciasto wkładałam od razu do foremek, by w nich rosło. Ciasta nie powinno być więcej niż do 1/3 wysokości foremki, a po wyrośnięciu ok. 2/3 wysokości foremki. Ciasto wyrastało pod folią, ale jedna foremka najpierw wyrastała w lodówce, gdyż w moim piekarniku nie zmieściłyby się obie foremki na raz. Przed pieczeniem drugą foremkę wyjęłam z lodówki i pozwoliłam jej się ocieplić i wyrosnąć. Przed pieczeniem posmarowałam je jajkiem roztrzepanym z mlekiem. Piekłam ok. 35 minut w temperaturze 160 stopni Celsjusza, do suchego patyczka. Pozwoliłam babkom przestygnąć przez 10 minut, potem wyjęłam z foremek i studziłam na kratce.
Garść rad autorki przepisu (cytuję za Dorotus):
- do wielkanocnych bab poleca lukier, taki jak do pączków: szklanka cukru pudru, skórka otarta (na najdrobniejszych oczkach tarki jarzynowej) z 1 cytryny wyszorowanej i sparzonej gorącą wodą, sok z tej cytryny, 3 – 4 łyżki wrzącej wody; lukrować 2 - 3 godziny przed podaniem ciasta;
- nie wolno używać zbyt dużo drożdży - dotyczy to też wszystkich innych środków spulchniających; ciasto wprawdzie szybko rośnie i bardzo powiększa swoją objętość, ale niestety wysuszają one ciasto;
- ważny jest czas wyrastania ciasta (najlepiej w temperaturze pokojowej, przykryte ściereczką, żeby nie wysychało – trzeba też uważać żeby nie było przeciągów), bo im dłużej ono rośnie, tym delikatniejszą ma strukturę, dziureczki w cieście są bardzo drobniutkie i równe – ponieważ powietrze wtłaczane jest równomiernie przez rosnące drożdże i wszystkie składniki ciasta mają czas, aby się odpowiednio powiązać;
- to samo dotyczy czasu wyrabiania - im dłużej tym lepiej, bo wtłacza się więcej powietrza do ciasta;
- ziemniaki dodane do ciasta działają jak najlepsze polepszacze dawane w cukierniach;
- ciasto drożdżowe, gdy jest jeszcze nie całkiem wystygnie (jest letnie), można włożyć w torebki plastikowe i tak je przechowywać do świąt – wtedy nie wysycha. Gdyby torebka zrobiła się wilgotna (ciasto zbyt ciepłe) trzeba ją zmienić, gdyż ciasto może rozmięknąć.
19 komentarzy:
ładniutkie okularki ;)mój kolor ;)
Mam książeczkę z której pochodzi ten pierwszy przepis :) Zaczytywałam się Musierowicz namiętnie! Czasem pod nocy, pod kołdrą, przy latarce, żeby mama nie widziała, że jeszcze nie śpię ;)
Tili urodzaj bab u Ciebie :)jak zwykle piękne opisy a wypieki do zjedzenia.
Pozdrawiam
Tili aleś kochana poszalała z tymi babami...wstyd się przyznać, ale ja upiekłam tylko jedną :(((
Ja też pokochałam drożdżowe, a wcześniej kręcilam nosem ;)
Lipka słonecznie - okularowa ;)))
pozdr!
ps. Przyjrzałam się podlinkowanym zdjęciom - ha! mączystej szafki jeszcze nie było! ;)
Czyli to babka z tego drugiego przepisu Ci bardziej smakowala, tak? Z tego co piszezs, poszukujemy w idealnej babce dokladnie tego samego, wiec szybko zapisuje sobie ten przepis :)
A Twoje wypieki slicznie sie prezentuja :)
PS. Na zdjeciu to Ty, sie domyslam? ;)
Piękne babki (Ciebie też się to tyczy :))! Ale najbardziej mnie zafascynował ten lukier pomarańczowo - kokosowy. Mniam :)!
Widzę baby,piękne baby
Tej pierwszej nie piekłam, tą drugą
był czas ,ze piekłam z dwa razy w tygodniu -jest może nie najtańsza (dużo żółtek)ale bardzo łatwa i to taki pewniak. Przepyszny pewniak
Oczko Ty wszystko wypatrzysz ;)
ta maczysta szafka kojarzy mi się z naszymi nocnymi "myszami" co się kotkiem okazały ;)
Kotkiem, który bez pardonu wylizywał potem masło z rondla haha! ;)
ps. no i znowu zgubiłam oko ;)
Przepis na babę Musierowicz znam, a ten drugi - koniecznie do wypróbowania :)
Imponujące te Twoje baby!
Aga, dzięki :)
Casiu, a ja jej nie czytałam, ale jest na liście do nadrobienia - bardzo długiej liście :)))
Kachna, dziękuję ślicznie i pozdrawiam :)
Kass, ależ to żaden wstyd! Ja za to upiekłam tylko jednego mazurka i to bardzo nietypowego :)))
Oczko, bo te drożdże to taka fajna zabawa i do tego smaczne efekty można mieć, prawda :)
A szafeczkę w takim razie zaprezentuję przy okazji :)
Bea, obie były smaczne, ale bardziej wilgotna i jednak pełniejsza w smaku była druga i to ona była stanowczo bardziej tradycyjna :)
A na zdjęciu to ja :)
Olalala, hihihi, dziękuję ślicznie :) Lukier był wisienką na torcie, naprawdę super :)
Margot, tak, nie jest najtańsza, tym bardziej jak wcześniej 10 jaj poszło do śmietnika wraz z zupełnie nieudaną babą Neli, ale musiałam upiec prawdziwą babę :)))
Aga, Oczko - moja Briczolla jest po prostu Prawdziwym Kotem :)))
An-na, oj koniecznie, naprawdę koniecznie :) Dziękuję :)
Oj, Tili piękne babki ! :)) Urzekły mnie baaardzo :) A te Twoje baranki są prześliczne :) Tęsknię już za ptaszynkami odrobinkę:)
A ja Cię widziałam w tych okularkach na żywo!:)
Buźka :***
Majanko, dziękuję :) A Ptaszynki wrócą, obiecuję, ale na razie są bardzo zajęte ;p
Buziale :***
Też spróbuję z tą drugą babą w przyszłym roku :) a może wcześniej ;)
Piękne!
Pozdrawiam serdecznie
Aga, :) nie pożałujesz :)))
Tili piekne babki. Ja jeszcze nigdy nie robilam babki drozdzowej.
Za rok pewnie sie odwaze i zrobie, bo co to dla nas, ot taka babka? ;)
karolko, no ba! Łatwizna ;)
Prześlij komentarz