Dawno już wpadła mi w łapki pewna broszurka, ale niestety wtedy o niej zapomniałam. Ostatnio jednak Bea przypomniała mi o niej i zainspirowała do odszukania jej w jednym z pudeł z ciekawostkami. O czym mowa? O ekologicznym poradniku WWF "Jaka ryba na obiad?". Poza uświadamiającym wstępem, pełnym w gruncie rzeczy oczywistych, ale tak często zapominanych ostrzeżeń, dowiedziałam się z niej wiele o rybach ... zagrożonych i tych którym przepołowienie nie grozi, o ich rozmiarach i występowaniu.
Książeczka dzieli sie również z czytelnikiem kilkoma ciekawostkami o niektórych wymienionych w niej rybach. I tak dowiedziałam się o zadziwiającym cyklu życiowym węgorzy, o sposobie wyczuwania ofiar przez sole, czy o łowieniu okoni "na wszystko". Ale co ważniejsze w broszurce podane są informacje o stopniu zagrożenia przepołowieniem poszczególnych gatunków ryb. W najgorszej sytuacji są takie gatunki jak dorsz, halibut atlantycki, łosoś bałtycki niehodowlany, sola, tuńczyk błękitnopłetwy, węgorz czy krewetki tropikalne, ale również mniej mi znane gładzice, rekiny i płaszczki.
Nie o wszystkich gatunkach jednak można z całą pewnością powiedzieć o ich liczebności, a z kolei połowy jeszcze innych są bardzo szkodliwe dla środowiska (o połowie tuńczyków i zagrożeniu delfinów możecie poczytać u Bei). Do takich gatunków należą: homar norweski, krewetka z Morza Północnego, makrela, panga, plamiak, pstrąg potokowy, sieja, sielawa, tuńczyki (poza tuńczykiem błękitnopłetwym) oraz turbot. Te gatunki czasem są zagrożone tylko w niektórych akwenach (jak homar norweski, sieja czy sielawa), a czasem jak w przypadku tuńczyków ich połów zagraża nie tylko ich liczebności, ale i stanowi środowiska czy innym gatunkom, jak delfiny.
Na szczęście dla smakoszy ryb wiele gatunków jest bezpiecznych od przepołowienia, a kupowanie ich nie wiąże się z wyrzutami sumiania, że być może zjadamy ostatniego rekina czy halibuta. Gatunki nie zgarożone przepołowieniem to: czarniak, flądra, karp, łosoś hodowlany (norweski) i pacyficzny, mintaj, okoń, omułek jadalny (hodowlany), pstrąg tęczowy, sandacz z wód słodkich, szczupak, szprot czy śledź.
Nie znalazałam jednak żadnych informacji o jeszcze jednej rybie - morszczuku. A taki to właśnie obiad czas temu niedługi jedliśmy. Pełen aromatów przybliżajacych nam orientalne klimaty sos, spowijał cytrusową rybkę i chrupkie marchewki. Najbardziej jednak zachwyciło mnie połączenie kolendry i kokosa, słodyczy i ostrości, tak smacznie dopełnione przez limonkę.
Teraz kiedy zastanawiam się nad rybą na obiad, zaglądam do ściągawki i wiem już, że soli nie kupię, o sieję poproszę tylko z lokalnych łowisk, a łososia hodowlanego, szczupaka czy śledzia jeść będę z pełną przyjemnością, wypływającą nie tylko z ich wybornego smaku ale i z przekonania, że moje dzieci i wnuki też będą mogły cieszyć się ich smakiem. Dlatego gdy będziecie w sklepie czy na targu, zajrzyjcie do broszurki i zapytajcie się siebie "Jaka ryba na obiad?"
Biała ryba w aromatycznym sosie
Składniki:
60 dag filetu z białej ryby (użyłam morszczuka)
1 łyżka sosu sojowego
2 limonki, sok i skórka drobno starta (skórka do sosu)
1/2 łyżeczki nasion kuminu, ugniecionych w moździerzu
1 łyżka oliwy z oliwek
1 duża cebula, drobno posiekana
3 ząbki czosnku
1/2 łyżeczki nasion kolendry, świeżo ugniecionych w moździerzu
1 duża marchewka, pokrojona w słupki
1 pomarańczowa papryka pokrojona w kostkę
1 puszkę krojonych pomidorów (400 g.)
150ml mleczka kokosowego
1 limonka, sok i skórka drobno starta
szczypta cukru brązowego
garść natki kolendry, posiekanej
sól i pieprz do smaku
natka kolendry do dekoracji
Przygotowanie: Rybę zamarynowałam w sosie sojowym i soku z limonki przez min. 1 godzinę. Po tym czasie upiekłam w specjalnej torebce foliowej przez ok. 15 minut. Można też ugotować na parze.
Cebulę zeszkliłam na oliwie. Dodałam czosnek i kolendrę wraz ze skórką z limonek (zarówno tych z marynowania ryby, jak i trzeciej, z której sok, później dodałam do sosu) i smażyłam ok. 2 minut do uwolnienia aromatów. Po tym czasie dodałam paprykę i marchewkę i przesmażyłam je przez kilka minut, aż puściły soki. Cały czas mieszałam, by nie przypalić czosnku i przypraw. Dodałam pomidory i dusiłam ok. 10 minut na wolnym ogniu. Dodałam mleko kokosowe, sok z limonki, szczyptę cukru brązowego i poddusiłam przez kilka minut. Już po wyłączeniu ognia dodałam natkę kolendry. Podałam z upieczoną w folii rybą, a na drugi dzień upieczoną rybę pokroiłam w kawałki wielkości sporego kęsa i wrzuciłam do sosu, podgrzewając całe danie. Podałam udekorowane natką kolendry ze świeżo upieczonym chlebem.
Źródło inspiracji: Blog Małgosi "Pieprz i Wanilia"
Smacznego.
17 komentarzy:
Ryba z tego przepisu z pewnością jest bardzo aromatyczna. Wygląda super w tej ślicznej miseczce :) Miłego dnia :)
myslalam, ze to moja ulubiona ryba po grecku, ale chyba byloby za prosto... przepis brzmi swietnie... zapisuje na liste do zrobienia! :-)
Jaka wspaniała rybka! CHętnie bym zjadła w tak aromatycznym sosie. Mniam!:)
Miłego dnia Tili! :)
Pobrałam broszurkę i zamierzam osobiście się z nią zapoznać. Muszę przyznać, że temat 'rybny' jest mi dość obcy, zapewne dlatego, że mimo wszystko ryba tak rzadko ląduje na moim stole (choć i tak częściej, niż dawniej). Dzisiaj już wiem, że tak popularnej u nas pangi - na pewno już nigdy nie kupię. Pamiętam jak poczytałam sobie o jej połowie, świeżo po tym, jak przepis na ten aromatyczny sos pojawił się na moim blogu. Zrobiło mi się gorąco i głupio, i beznadziejnie, że kupiłam właśnie TAKĄ rybę. Na szczęście człowiek na błędach się uczy i chyba lepiej choćby późno, niż wcale nie reagować.
Tili, rybka cudowna na Twoich zdjęciach. O smaku nie pisze, bo przecież go znam. :)
już to pisałam u Bei, ale i tu wspomne, ze dobrze że bardzo lubię mintaja :) nie zagrozony, więc można sie nim delektować :)
Ja bardzo chetnie zapoznam sie z ta broszurka, bo widze ze trzeba wiedze uzupelnic.
A Twoja rybka bardzo smakowicie wyglada i sadzac po skladnikach sosu jest bardzo apetyczna. Wyprobuje na pewno.
pozdrawiam :)
Tili, ciesze sie ze o tym napisalas :) Im wiecej takich wpisow na naszych blogach, tym lepiej :)
Pozdrawiam!
PS. Twoja rybka faktycznie swietnie sie prezentuje :)
Tili, bardzo mi sie podoba ten przepis na rybę :)
Świetny wpis. O takich rzeczach trzeba pisać na okrągło!
Czy wiecie jak łowi się rekiny?
Po wyłowieniu obcina się im płetwy, jedyne części jakie w rekinie się jada, i żywe, okaleczone wrzuca się powrotem do morza. Konanie może trwać do kilku godzin :/ Nidy więcej nie chciałabym czegoś takiego zobaczyć...
Anoushko, straszne to co piszesz... :/
No i dobrze! Łoś z pstrągiem mi wystarczą do szczęścia ;)
Ludzie to barbarzyńcy - i tyle.
Mnie najtrudniej pożegnać się z solą, a przepis podobał mi się już u Małgosi :)
Kasiu, tak, niezwykle aromatyczna i ogromnie smaczna :)
Cudawianki, ooo, ryba po grecku :) zainspirowałaś mnie :)
Majanko, w takim razie już biegnę do kuchni, by uwarzyć porcyjkę :)
Małgosiu, i ja czasem dowiaduję się o czymś co mrozi mi krew w żyłach, a sama wcześniej czy to korzystałam czy kupowałam przyczyny tego zmrożenia :( Najważniejsze jednak to starać się :) A za wyszperanie przepisu serdeczne dzięki :*
Aga, nio, mniam mniam :)
Karolko, cieszę się i z zainteresowania broszurką i z miłych słów o daniu :)
Bea, i ja tak myślę, dlatego tak lubie czytać Twojego bloga :) Jeszcze nigdzie tak wiele się nie dowiedziałam o ekologii :) Dzięki bo naprawdę mnie zainspirowałaś :* Choć jeszcze mi daleko do ideału, i pewnie nigdy go w pełni nie osiągnę, to choćby małymi kroczkami, a coś się zmieni :)
Anoushko, ... szczerze mówiąc, to brak mi słów - koszmarnie okrutne :(
Oczko, skąd ja to wiedziałam ;p
An-na, czasem barbarzyńcy, a czasem jesteśmy zupełnie pewnych rzeczy nieświadomi :( Najgorsze jak wiemy i nic nas to nie obchodzi :(
Ludziom się w głowach przewraca, zachowują się jakby to oni ten świat stworzyli :/... Nie rozumiem jak można zabijać tylko dla płetw, to wszystko jest jakieś chore...
A Twoja rybka wygląda pysznie no i cudny musi być ten sos :).
Bardzo fajnie zapowiada się ta rybka :) Zabieram sobie przepis, a co! Miłego dnia życzę
Aga
Olalala, to prawda, mi też zabrakło słów jak to przeczytałam :( Na szczęście nigdy nie jadłam płetw rekina, ale teraz wiem tym bardziej, że nie chcę próbować :(
Aga, dzięki wielkie :) życzenia na miły dzień się bardzo przydadzą na dzisiaj, bo dzionek cały zabiegany będzie :)
mam podobna broszurke po niemiecku, ale dobrze ze jest tez po polsku, bo nie bylam pewna tlumaczenia nazw wszystkich ryb - dzieki:) dobrze, ze fladre mozna jesc, bo zawsze przypomina mi smak dzieciecych wakacji nad baltykiem...rozmarzylam sie...jadam tez chetnie ryby, ktore lowi moj tata - jest zapalonym wedkarzem i z tego co wiem, przestrzega jakichs kodeksow dot. polowow, wiec moge mu zaufac:) tylko, ze niestety klasy wod w polsce sa raczej kiepskie:(
StronySmaku, bo nie ma lepszej rybki, niż taka złowiona przez tatę-wędkarza :) Cieszę się, że broszurka okazała się pomocna :)
Prześlij komentarz