Dla Adama i Ewy to było jabłko (a może granat?), dla mnie to czekolada. Chory, a dokładnie z lekka zdewastowany lekami żołądek, z czekoladą nie lubi się tak bardzo jak uwielbia ją moje podniebienie. Cóż począć jednak, kiedy nadchodzi czas, gdy za nic nie mogę oprzeć się temu kuszeniu, a do tego jeszcze miłe towarzystwo przybyło by ze mną upiec co nieco.
Tak też powstało to ciacho, które Olcik w ramach Weekendowej Cukierni zaproponowała, a ja na potrzeby Czekoladowego Weekendu prezentuję. Takie niby brownie, wilgotne i ciężkie, odrobinę za mało aromatyczne. Zapach i smak jednak rozwija się po nocy w lodówce spędzonej. Kandyzowanymi kumkwatami truskawki zastąpiłam, woląc nie używać mrożonych ani sprowadzanych z daleka wodnistych imitacji. Za to smak kandyzowanych kumkwatów wtopił się w ciasto, przeniknął jego ciemną masę i na drugi dzień zachwycił mnie, gdy na jeden kęs sobie pozwoliłam, zanim ciasto wraz z moim Mężem do pracy pojechało.
Powiem tylko jedno ... obiecałam powtórki.
Niby-brownie z kandyzowanym kumkwatem
Składniki:
35 g kakao
80 ml gorącej wody
150 g gorzkiej czekolady, roztopionej
150 g masła, roztopionego
230 g ciemnego brązowego cukru
100 g zmielonych orzechów laskowych (dałam włoskie)
4 jajka
100 g kandyzowanego kumkwatu
Przygotowanie: Kakao wymieszałam z gorącą wodą do gładkości. Wlałam do niego roztopioną czekoladę i masło, wsypałam cukier, orzechy i dodałam żółtka. Zmiksowałam. Dodałam kumkwat (lepiej go pokroić, na niezbyt duże kawałki). Białka ubiłam na sztywną pianę. Delikatnie połączyłam z czekoladowym ciastem. Blaszkę o boku 20 cm nasmarowałam masłem (lepiej jest wyłożyć ją pergaminem, gdyż ciasto jest mokre i zbite) Przelałam do niej masę. Piekłam w temperaturze 180 stopni Celsjusza przez ok. 40 minut (oryginalnie jest 60 - 70 minut, ale to stanowczo za długo. Po 40 minutach było w sam raz, dłużej byłoby zbytnio przesuszone). Przestudziłam ok. 15 minut w blaszce, wyjęłam na talerz, pokroiłam na kwadraty. Można udekorować kakao lub co podsunie nam wyobraźnia. Ja jadłam je solo, a dodatkowym kumkwatem.
Źródło: Internetowa Cukiernia Olcik
Smacznego.
Tak też powstało to ciacho, które Olcik w ramach Weekendowej Cukierni zaproponowała, a ja na potrzeby Czekoladowego Weekendu prezentuję. Takie niby brownie, wilgotne i ciężkie, odrobinę za mało aromatyczne. Zapach i smak jednak rozwija się po nocy w lodówce spędzonej. Kandyzowanymi kumkwatami truskawki zastąpiłam, woląc nie używać mrożonych ani sprowadzanych z daleka wodnistych imitacji. Za to smak kandyzowanych kumkwatów wtopił się w ciasto, przeniknął jego ciemną masę i na drugi dzień zachwycił mnie, gdy na jeden kęs sobie pozwoliłam, zanim ciasto wraz z moim Mężem do pracy pojechało.
Powiem tylko jedno ... obiecałam powtórki.
Niby-brownie z kandyzowanym kumkwatem
Składniki:
35 g kakao
80 ml gorącej wody
150 g gorzkiej czekolady, roztopionej
150 g masła, roztopionego
230 g ciemnego brązowego cukru
100 g zmielonych orzechów laskowych (dałam włoskie)
4 jajka
100 g kandyzowanego kumkwatu
Przygotowanie: Kakao wymieszałam z gorącą wodą do gładkości. Wlałam do niego roztopioną czekoladę i masło, wsypałam cukier, orzechy i dodałam żółtka. Zmiksowałam. Dodałam kumkwat (lepiej go pokroić, na niezbyt duże kawałki). Białka ubiłam na sztywną pianę. Delikatnie połączyłam z czekoladowym ciastem. Blaszkę o boku 20 cm nasmarowałam masłem (lepiej jest wyłożyć ją pergaminem, gdyż ciasto jest mokre i zbite) Przelałam do niej masę. Piekłam w temperaturze 180 stopni Celsjusza przez ok. 40 minut (oryginalnie jest 60 - 70 minut, ale to stanowczo za długo. Po 40 minutach było w sam raz, dłużej byłoby zbytnio przesuszone). Przestudziłam ok. 15 minut w blaszce, wyjęłam na talerz, pokroiłam na kwadraty. Można udekorować kakao lub co podsunie nam wyobraźnia. Ja jadłam je solo, a dodatkowym kumkwatem.
Źródło: Internetowa Cukiernia Olcik
Smacznego.
27 komentarzy:
A to chyba dobre. Ten żołądek, ty go pogoń. Bo czekolada jest pych
Kumkwatu jeszcze nie jadłam,ale to ciacho z pewnością zrobię kiedyś,bo mnie kusi i zastanawia ten całkowity brak mąki.
No i pewnie zrobię z truskawkami:)
Pozdrawiam:)
Tiluś,to ja pożyczę Tobie mój żołądek , bo on lubi czekoladę
Moje podniebienie tez lubi ,ale w bardzo malutkich dawkach :D
Ale twoje ciasto to pewnie bym wszamała w większej dawce min przez te kandyzowane owoce
Ciasto wygląda tak smakowicie
Wygląda fantastycznie i bardzo egzotycznie, ależ jestem ciekawa smaku...:)
Tili ciasta w typie brownie sa pyszne! A jeszcze ten kumkwat...musi smakować bosko!!!
ps. znam z autopsji problem żołądkowy, i znam to uczucie kiedy na coś mamy ochote ale nie bardzo ma na to żołądek :(
Pozdrawiam niedzielnie.
kandyzowany Kumkwat... Dla mnie brzmi bardzo egzotycznie i nawet nie domyślam się jego smaku :)
Brownie za to uwielbiam i chętnie bym się poczęstowała :)
Miłej i słonecznej niedzieli :)
Brownie jest boskie, a ten kandyzowany kumkwat z pewnością dodaje mu charakteru;)
te zakazane owoce zawsze smakują najpyszniej
i czasem nie jestem w stanie się im oprzec
Twoje ciasto z pewnością skusiło, by mnie do czekoladowego grzechu :-)
Zabojcze to ciacho:) nie dziwie sie, ze nie moglas mu sie oprzec...
Pozdrawiam.
Tili, jakby co, to i ja kawałek swojego żołądka pożyczę. :)
A brownie... aj! jakie ciemne! to musiała być czekolada! :)
Za brownie dałabym się pokroić. Chyba uruchomię ten tutaj piekarnik, bo mi się za nim tęskni ;)
Temu żółtemu do twarzy z brązem ;)
Tili, ten kumkwat, yo coś, co mi się będzie po nocach śnić:)
Brownie bardzo urodziwe!
To Ci żołądek psikusa zrobił, no! Ale na pewno szybciutko dojdzie do siebie:)
Tili wspolczuje klopotow z zoladkiem. Obdmowic sobie czekolady to prawdziwa tortura.
Mam nadzieje, ze mialam za to przyjemnosc jedzac to pyszne ciacho.
pozdrawiam
Bardzo, bardzo czekoladowo to wygląda. A ten żółty z brązem ładnie, Oczko dobrze mówi.
Zaintrygowałaś mnie tym kandyzowanym kumkwatem. Chyba ruszę w miasto w poszukiwaniach. A żołądek, chętnie odstąpię kawałek mojego odpornego na wszystko, za Twój kawałek ciasta. Zainteresowana?
ciekawe połączenie z tym kumkwatem, muszę go znaleźć i poznać ;)
pozdrawiam i zdrowia życzę!
swietny pomysl z kumkwatem,nie wpadlabym na polaczenie go z brownie,kapitalnie sie prezentuje i zapewnie pyszne jest :)
Pozdrawiam cieplutko :)
Widze, ze masz ten sam problem z zoladkiem co ja :(
Chociaz bardzo lubie czekolade to tak samo jej unikam chociaz czasami sie skusze !
Efekty pozniej, nie powiem , ze mile!
Twoje ciasto wyglada na warte cierpienia :)
Kasiu, ja go gonie, ale on nie zawsze mnie słucha :)
Majanko, zrób, bardzo smakowite to ciacho :)
Alciu, jesteś kochana Kobitka :) Wpadaj, a ja zrobię tego ciacha podwójną porcję dla Ciebie :)
Eweno, dzięki :)
Kass, smakowało bosko na drugi dzień, a za zrozumienie dziękuję :)
Kasiu, wiesz, smakował słodko-cytrusowo, dosyć wyraziście - naprawdę smaczny :)
Teino, o tak, brownie z kumkwatowym charakterem :)
Asiejko, otóż to, smak zakazanego owocu jest najwspanialszy :)
Konsti, dzięki :)
Małgoś, no to już jestem zdrowa jak mam żołądki od Ciebie i Alci :) Dzięki :*
Oczko, tak, ożywia go, prawda :)
Buziak :*
Kasiu, jak będzie się śnić, to bierz się za pieczenie i od razu będziesz śniła na jawie :)
Karolko, miałam przyjemność, a przede wszystkim mieli ją inni :)
Ptasiu, dzięki :)
Lo, w takim razie wpadaj i pogadamy o tej podmianie nad kawałkiem ciacha :)
Gwiazdko, warto go poznać, warto :)
Gosiu, spróbuj w takim razie :)
Magoldie, na drugi dzień było warte cierpienia, ale póki co staram się na takie cierpienia nie narażać brzuszka :)
Twoje ciasto tez pojechalo z mezem do pracy?
Moje czekoladowe ciasto pojechalo wlasnie dzis rano z moim M. do pracy :)) Telepatia jakas? :))
Szkoda tego Twojego ciacha :) Tak pysznie wyglada na zdjeciach... :))
Oj i mój brzuchol nie wie co dobre.
Ja kocham miłością pierwszą orzechy, on nie chce nawet o nich słyszeć...
Rozumiem Cię Kochana.
Ale ciasteczko piękne i bardzo czeko.
I z wielką przyjemnością bym je dziś zjadała kawałek po kawałku.
Pozdrawiam ciepło
M.
Jejku... To straszne, że tyle pyszności musi Cię ominąć. Przerażająca perspektywa.
A ciasto wydaje się być świetne. I te kumkwaty... Pycha!
Majko, telepatia jak nic :) A ciacha nie szkoda, dobrze, że inni się nim cieszyli :)
Moniko, widzę że mnie rozumiesz :) Ja bym Ci z chęcią takie i wszelkie ciacha nie tylko po kawałku piekła :)
Zaytoon, wiesz, to mnie omija tylko w tym czasie gdy boli brzuszek, a tak to bardzo nie przejmuję się ograniczeniami diety :) Taka niesubordynowana ze mnie pacjentka :D
Ano jak powtórka będzie to znaczy, że smakowało:)
Cieszy mnie to,że piekłaś:)
Ps: A kumkwat mnie dzisiaj prześladuje, w życiu tego czegoś nie jadłam!:D
Olciaky, i mnie cieszy, tym bardziej że tak wszystkim jedzącym posmakowało :) dzięki :)
Może karob (o czekoladowo-podobnym smaku) będzie mniej inwazyjny? :)
Tylko z nim jest tak że niektórym smakuje a niektórym absolutnie nie :) jak ze wszystkim w sumie ;)
Olgo, witaj u mnie :) Miło mi Cię poznać :) A korabu jeszcze nigdy nie próbowałam, za to teraz koniecznie spróbuję - jeśli posmakuje i zastąpi czekoladę no to bajka będzie :) Dzięki za radę :)
Prześlij komentarz