piątek, 18 lutego 2011

Spotkania blogerek.


Perfekcjonizm ... zaleta czy wada?


Ten obiad zjedliśmy ze smakiem już wiele miesięcy temu, ale zdjęcia nie spełniające moich wymagań sprawiły, że nie mogłam przekonać się do napisania o nim. Macie tak czasem? Smakowite danie, ale jednak kadry nie takie, światło przeszkadza i z pamięci ulatuje napisanie posta.

Tak właśnie było tym razem. Z początku chciałam szybko je powtórzyć, ale każdy kolejny dzień przynosił nowe pomysły, nowe eksperymenty i tak jesienno-zimowy stir-fry odchodził w niepamięć. W końcu i o fotkach zapomniałam ... aż do teraz. W końcu moja ulubiona wersja tego chińskiego fast food'u, który w dodatku tak często pojawia się na moim stole, musiał i w moim wirtualnym zakątku zagościć.

Najpierw kilkanaście dni temu miałyśmy go zjeść z Olą i Amber, ale ostatecznie stanęło na pasztecikach z łososiem. Tamten lunch skończyłyśmy wspaniałym deserem, który powstał przy naszym współudziale. Kawałek dyniowo-orzechowej tarty był nie tylko wyborny, ale i piękny w przekroju. Ciemnopomarańczowa warstwa dyniowo-kokosowa, pod nią ciemna orzechowa linia, by na samym dole wgryźć się w chrupki spód. Korzenne wypełnienie było satynowo gładkie i tak przyjemnie kontrastowało z chrupkim kruchym spodem. Całość była może odrobinę za słodka, ale tego właśnie, obok naszych kulinarnych pogaduszek, w tamten wietrzny dzień potrzebowałyśmy.


Mój ulubiony stir fry doczekał się swojego nowego zdjęcia po tym jak przedwczoraj wraz z Niną urządziłyśmy sobie babskie przedpołudnie. Ona, odrywająca się na chwilę od nauki, ja, zostawiając na blacie rosnące chleby, nad aromatyczną miseczką pełną makaronu, lekko ostrego kurczaka, chrupkich warzyw prowadziłyśmy rozmowy o zakwasie, o gotowaniu, o urządzaniu kuchni, o poznawaniu ... czyli wszystko to o czym mogą rozmawiać dwie blogerki, gdy się spotkają.


Ten dzień osłodziła nam Nina swoimi kokosowo-migdałowymi ciasteczkami, które chrupałyśmy sobie do kawy czy herbaty. Chrupkie, leciutko ciągnące w środku, bardzo kruche kółeczka bardzo nam posmakowały. Ale nie tylko nam. Mój ukochany też załapał się na kilka z nich, gdy wrócił do domu i po pierwszym kęsie wiedziałam, że mam zamówienie na kolejny wypiek.

Nino, Olu i Amber, wspaniale było się spotkać, wspólnie kucharzyć, a teraz czekam na kolejne takie okazje ... nie tylko u mnie w domku, o czym pewnie napiszę już niedługo :-)

A tymczasem zbieram pomysły na czekoladą wypełniony weekend u Atinki i Bei.


Mój ulubiony stir-fry
(4 porcje)

Składniki:
200 g mięsa (pierś kurczaka, indyka, polędwiczka wieprzowa, pierś kaczki, chuda wołowina) lub tofu

Marynata do mięsa:
1 łyżeczka jasnego sosu sojowego
1 łyżeczka ciemnego sosu sojowego
2 łyżeczki octu ryżowego
1/4 łyżeczki oleju sojowego

1 łyżka oleju arachidowego
1 łyżka drobno posiekanego imbiru
1 duży ząbek czosnku, posiekany
1 mała ostra papryczka, bez nasion i błonek, pokrojona w paski, lub kosteczkę

4-5 grzybów suszonych shitake (namoczonych przez 20 minut, pokrojonych w paski) lub innych grzybów (czasem zdarza mi się o nich zapomnieć :D)
2 garście dyni, pokrojonej w paski (można zastąpić ją marchewką)
2 garście groszku cukrowego, pokrojonej w paski (można zastąpić go zieloną fasolką szparagową)

Sos do smażenia:
1 łyżka sosu sojowego
1/2 łyżeczka oleju sezamowego
1 łyżeczka sosu ostrygowego lub rybnego
1 łyżeczka skrobi kukurydzianej, rozpuszczonej w 2-3 łyżkach wody

posiekana dymka, zielone części do dekoracji
uprażony sezam, do dekoracji
świeżo mielony pieprz

makaron soba, 2 porcje, ugotowany z dodatkiem wody z moczenia grzybów

Przygotowania: Dzień wcześniej zamarynować mięso. Jeśli używamy tofu, zamarynować rankiem. Mięso też można zamarynować rankiem. Warto by było w marynacie przynajmniej przez godzinę.
Po namoczeniu grzybów, ugotować makaron, odcedzić i przelać go zimną wodą. Wymieszać składniki sosu i zebrać pozostałe składniki, gdyż kiedy zaczniemy smażenie nie będzie już na to czasu.

Na oleju podsmażyć czosnek, chilli i imbir przez ok. 1 minutę. Dodać odsączone z marynaty mięso i przesmażyć je z każdej strony. Dodać grzyby i dynię, przesmażyć, dodać groszek. Podsmażyć wszystko, często mieszając, przez 2-3 minut. Podczas smażenia sprawdzić, czy nie potrzeba dodać oleju. Wlać sos do smażenia i od razu dodać makaron. Wymieszać wszystko i smażyć przez 1-2 minuty. Posypać dymką, sezamem, nałożyć porcje na talerze.

Źródło: to wypadkowa wielu przepisów, które wypróbowałam, dlatego tym razem mogę powiedzieć, że to "mój" stir-fry :-)

Korzenna tarta dyniowa

Składniki:
125 g masła, miękkiego, ale nie za bardzo
90 g miałkiego cukru (dałam zmielony wcześniej na cukier puder trzcinowy) (lepiej dać mniej - tak ok. 60 g)
1 żółtko
150 g mąki pszennej
100 g mąki orzechowej (ja dałam mieszankę orzechów, zmielonych na proszek)
1 białko, do posmarowania w czasie podpiekania

1 1/2 szklanki orzechów laskowych, uprażonych i obranych ze skorupek
1/3 szklanki brązowego cukru (lepiej dać ciut mniej niż 1/4 szklanki)

1/2 szklanki orzechów laskowych, uprażonych i obranych ze skorupek

1 1/2 szklanki puree z dyni
chlust wanilii
2 łyżki mieszanki przypraw korzennych (można dać piernikowej z dodatkiem kardamonu i gałki muszkatołowej)
3 duże jajka
1 szklanka mleka kokosowego
1-2 łyżki miodu (najlepszy jest leśny lub wrzosowy, można użyć syropu klonowego)
1 łyżeczka skrobi kukurydzianej (nie koniecznie, ale wtedy wypełnienie będzie stabilniejsze)

Przygotowania: Najpierw należy przygotować ciasto: masło utrzeć z cukrem, aż się połączy, ale nie do puszystości. Najlepiej robić to ostrzami miksera. Wsypać mąki i sól. Zmiksować krótko, dodając żółtko. Jeśli potrzeba dodać 1-2 łyżki zimnej wody. Wyłożyć ciasto na blat. Uformować jednolite ciasto (szybko, bo wyrabianie sprawia, że upieczemy zbyt twardy spód). Uformować płaski dysk, zawinąć w folię spożywczą i schłodzić w zamrażalniku przez ok. 30-45 minut lub w lodówce przez 2-4 godzin.

1 1/2 szklanki orzechów laskowych zmielić z cukrem trzcinowym do uzyskania pasty.

Puree z dyni zmiksować z ekstraktem z wanilii, przyprawą korzenną i miodem. Osobno wymieszać jajka z mlekiem kokosowym i ewentualnie skrobią. Dodać tą mieszaninę do puree.

Piekarnik nagrzać do 200 stopni Celsjusza. Ciasto rozwałkować i wyłożyć nim foremkę (ja piekłam w takiej o średnicy 24 centymetrów i nie zużyłam całego ciasta - resztę można zamrozić). Ponakłuwać w wielu miejscach widelcem. Schłodzić. Wyłożyć ciasto pergaminem do pieczenia i wysypać obciążnikami (ja używam ryżu/fasolki). Podpiec przez 15 minut, potem zdjąć pergamin z obciążnikami, posmarować rozbitym białkiem i zapiec przez ok. 5 minut. Wyjąć spód, rozsmarować na nim pastę z orzechów laskowych, a na to wylać masę dyniowo-kokosową. Zapiekać ok. 30-40 minut, a po 20 minutach przykryć folią aluminiową by się nie przypalił wierzch. Nadzienie ma być ścięte, ale nie wysuszone.

Źródło: spisałam ten przepis już dawno temu z jakiegoś anglojęzycznego bloga i niestety nie zapisałam źródła, dlatego jeśli ktoś z Was na niego wpadnie, będę wdzięczna za informację :-)

Smacznego.

26 komentarzy:

Aciri pisze...

Pysznie. Spróbuję kiedyś:)

kabamaiga pisze...

Pyszne są takie spotkania. Z przepisu na stir-fry skorzystam na pewno. A tarta dyniowa pewnie poczeka do jesieni, bo z tej zamrożonej nie sądzę, żeby wyszła idealna.

wiosenka27 pisze...

Samo dobre jedzonko:)

kasiac pisze...

Tili, bardzo lubię jak opisujesz te Wasze spotkania! Czyta się tak, jakby się tam było z Wami:)
Ze zdjęciami potraw też tak mam. Wszystkim moim zdjęciom jeszcze dużo brakuje, ale czasami są po porostu okropne!:)
I wtedy mam dylemat - co ważniejsze - zdjęcie, czy przepis?
Stir fry - koniecznie do wypróbowania!
Pozdrawiam cieplutko:)

Amber pisze...

Madziu,nie ma nic lepszego,niż wspólne spotkania wokół stołu.Pogaduszki o kuchni i życiu...
Paszteciki z łososiem i tarta z dynią dopełniły ten miły czas.
Pozdrawiam Cię!

Tilianara pisze...

Aniu, smacznego w takim razie :)

Kabamaigo, spokojnie z mrożonej też można, tylko trzeba ją rozmrozić przed pieczeniem :)

Wiosenko, piękne dzięki :)

Kasieńko, a mi się marzy kolejne nasze spotkanie. Tak ciepło wspominam tamten dzień w Gdańsku :*

Amber, otóż to, najwspanialsze chwile życia zdarzają się wokół stołu :) Buziak i do zobaczenia dzisiaj :*

Anonimowy pisze...

Spotkania blogerek są wspaniałą sprawą! Szkoda tylko, że jesteśmy rozsiane po całej Polsce, a nie każdy ma możliwość częstego podróżowania. Gdyby nie to, bez wątpienia odbywałyby się częściej. Ja miałam przyjemność odbyć takie jedno spotkanie, które bardzo miło wspominam do dziś. I planuję powtórkę. ;)

Przepisy, jak zawsze u Ciebie, bardzo smakowite. A ja jestem taka głodna...

Pozdrawiam gorąco! :)

Anonimowy pisze...

i już jestem glodny :)

Nina pisze...

moje kucharzenie ograniczyło się do stania i podglądania :)

moja droga - ciastka to: 77 g wiórek kokosowych, 23 g tartych migdałów, jedno jajko i 70g cukru pudru, wykonanie jak tu: http://ninawkuchni.blogspot.com/2009/06/kokosanki.html

dziękuję za wspólne spotkanie, za zakwas; fajne są spotkania bloggerek - potwierdzam

a wiesz, że to było moje pierwsze spotkanie z bloggerką kulinarną? nie licząc mojej koleżanki - najpierw jednak była ona, a od niedawna dopiero jej blog

Karolina pisze...

Mam tak bardzo czesto, ze cos pysznego ugotuje, ale zdjecia mnie nie zadowalaja i odkladam je do archiwum, a potem zapominam.

Fajnie moc sie spotkac w wiekszym gronie i wspolnie gotowac. Mam nadzieje, ze i mnie sie to kiedys uda. :) Wprawdzie mam na koncie bardzo udane spotkanie z Magda z Tasty Colours, ale nie bylo okazji do wspolnego gotowania.

Pozdrawiam i milego weekendu zycze!

margot pisze...

fajne , są takie spotkania :)
a taka tartę to ja bym z chęcią posmakowała

aga pisze...

ale pysznosci:)

ptasia pisze...

Ech, a ja dyni sobie w tym roku nie zamroziłam...
Do jutra :)

amarantka pisze...

Tili... jak mi się marzy, żeby kiedyś w porze obiadowej wpaść do Ciebie...
Zazdroszczę tych spotkań - mam nadzieję, że kiedyś też uda mi się Was poznać na żywo :)

A co do zdjęć - to oczywiście, że też tak mam :) i siedzą sobie na dysku i czekają. I może kiedyś się pojawią, a może nie? kto tam wie...

Majana pisze...

Już wiem o co chodzi z tym kolejnym spotkaniem ;))

Pozdrawiam:)

viridianka pisze...

są takie chwile kiedy chciałabym mieszkać w Warszawie ;))
cudnie Wam było Tili!

delikatessen pisze...

Że niby te zdjęcia są niezadowalające? No co Ty mówisz, są piękne! A stir-fry to również jedno z moich ulubionych, szybkich dań. Dla mnie co prawda bez dyni, ale poza tym - bardzo fajny przepis!

Anonimowy pisze...

Zaleta - przynajmniej moim zdaniem. To on zmusza nas do ciągłego doskonalenia umiejętności.
A przepisy warte wypróbowania, szkoda by było ich jednak nie zamieścić.

U mnie część druga O żywieniu kotów - karmy suche, a ja gnam do kuchni wyczarować coś na Czekoladowy Weekend.

Pozdrawiam

Gospodarna narzeczona pisze...

Kurcze ja to normalnie się zwolnię z pracy, żeby na spotkanie przyjeżdżać. i jak kiedyś będę mieć wiesz co...to sobie zrobimy zjazd!

Tilianara pisze...

Oliwko, gdybyś kiedyś miała czas i możliwość wpaść do Wawy to ja zapraszam do siebie. Mieszkanko mam pojemne i jeśli nie straszne Ci spanie na materacu, to wynagrodzę Ci je szaleństwami w kuchni :)
Pozdrawiam :)

Ninko, mam nadzieję, że takich spotkań będzie jak najwięcej :) Ja już się nie mogę doczekać, a przedwczorajsze warsztaty tylko podkręciły mój apetyt :)

Karolino, widziałam u Ciebie Twoje zmagania z kotami i zdjęciami i jeszcze teraz śmiać mi się chce na to wspomnienie :) A co do spotkania to wystarczy słówko i ... przyjazd do Wawy :*

Alciu, to kiedy wpadniesz. Stir-fry będzie oczywiście z tofu dla Ciebie :)

Aga, dzięki :)

Ptasiu, ale wciąż jeszcze można ją kupić i przerobić na mus :) Buziak :*

Amarantko, to kiedy możesz wpaść do Wawy? Ja po zeszłorocznym zlocie mam duuużo materacy, a kuchnię mam pojemną i chęci przeogromne do wspólnego gotowania w niej :) Daj tylko znać kiedy :)

Majanko, tak, warsztaty w Makro już się odbyły i tylko sprawiły, że wszystkie chcemy więcej :)
Ściskam cieplutko :*

Viri, wskakuj w pociąg i przyjeżdżaj :)

Delikatessen, dzięki :) A dynię można zastąpić np. marchewką, batatem, zasadniczo chodzi o to by dodatki były kolorowe, dlatego lubię do jasno-brazowego kurczaka, dodać coś zielonego i pomarańczowego :)

Usagi, widzę, że podobnie myślimy - ciągle dążyć do rozwoju :) Idę czytać o żywieniu kotów :)

Kasieńko, spoko, teraz kolejne spotkanie Cię na pewno nie ominie Moja Paro :* A o warsztatach napiszę pewnie we wtorek :)

OlaCruz pisze...

Tilio, bardzo dziękuję za Twoje zaproszenie. Cieszę się, że mogłam Cię poznać i jestem pewna, że to nie było nasze ostatnie spotkanie :) W końcu mamy do siebie tak blisko.
Paszteciki z łososiem do tej pory wspominam. Zrobiłaś je po mistrzowsku. I fajnie było towarzyszyć Ci przy pieczeniu tarty dyniowej. Też była wspaniała!
Dziękuję!

Gosia Oczko pisze...

No dobra! To ja sobie zrobię taki stir :)))

Tilianara pisze...

Olu, to ja się ogromnie cieszę, że się poznałyśmy i już czekam na kolejne wspólne szaleństwa :*

Oczko, to się pochwal :*

Gosia Oczko pisze...

Jak popełnię, to nie omieszkam :)

buruuberii pisze...

Ptyasz Tili "Perfekcjonizm ... zaleta czy wada?" ielka ZALETA - nie mam watpliowsci :)))

Tilianara pisze...

Oczko, :)

Basieńko, dzięki Kochana :*

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...