Choć lubię gotować i gotuję sporo, to są takie rzeczy których jeszcze do tej pory nigdy nie robiłam. Do tego katalogu, wciąż zmniejszającego się, należy pieczenie czy też gotowanie całego ptaka. Już jakiś czas temu, na zakończenie zabawy "Gotuj po polsku" chciałam upiec całego bażanta lub gęś. Nie wyszło wtedy, ale co się odwlecze to nie uciecze.
Ostatnio przy okazji "Festiwalu kuchni żydowskiej" zaopatrzyłam się w rewelacyjną ksiażkę kucharską Clarissy Hyman "Kuchnia Żydowska. Przepisy i opowieści z całego świata". Czytam ją powolutku, rozkoszując się oglądaniem pięknych zdjęć i wyobrażaniem dań, mrugajacych do mnie z zaczęcajacych przepisów. Tak pewnego dnia trafiłam na duszonego z daktylami i migdałami kurcze, ułożone na cebulowym łóżeczku, skąpane aromatycznym i słodkim sosem. Ponieważ uwielbiam tagine i w ogóle duszone mięsa, a zrobienie całego ptaka było wyzwaniem, którego bardzo się chciałam podjąć, wybrałam ten przepis.
Rankiem pojechałam z tatą (Dziękuję jeszcze raz!) na bazar, skąd przywieźliśmy kurczaka i inne potrzebne ingrediencje. Pozostało mi tylko zaprząc się do pracy. Przygotowywanie jednak tego wykwintnego farszu trochę nadwyrężyło mój kręgosłup. Żeby więc nie stać przez godzinę szpikując daktyle migdałami z cebulką, tym bardziej że jakoś nie chciały się poddać tej procedurze, postanowiłam trochę zmienić wykonanie. Wymieszałam wszystko w miseczce i taką mieszaniną napakowałam kurczaka. Kiedyś jednak jeszcze spróbuję przygotować to dokładnie zgodnie z przepisem. Może trudność tkwiła w tym, iż nie udało się mi kupić daktyli medżdul. Nawet nie wiem jak one wyglądają i czy rzeczywiście wygodniej by się je faszerowało cebulką i migdałem.
Kiedy mąż porcjował kurczaka, a ja siedziałam przy stole nakłądając nam kuskus i podając cytryny poczułam się jakbym była w dalekim Maroku. Aromat dania, kolorowy sos i słodkie nadzienie sprawiły, że zamykajac oczy mogliśmy powiedzieć "Jesteśmy w Moroku!"
Kurczę z daktylami po marokańsku
(na 6 osób)
Składniki:
400 g daktyli medżdul, bez pestek (ja kupiłam poprostu daktyle, nie wiem jaką maja nazwę)
migdały tyle samo ilościowo (nie wagowo!) co daktyli, sparzone i lekko uprażone (u mnie wyszło ok. 80 sztuk)
sok z 1 cytryny
3 duże cebule
2 łyżki oleju z czerwonej palmy i kanoli
1 1/2 łyżeczki cynamonu
1/2 łyżeczki startego kwiatu muszkatołowca
1/4 łyżeczki startej gałki muszkatołowej
1/2 łyżeczki białego pieprzu
1/2 łyżeczki soli
1 duży kurczak, oczyszczony i posolony w środku i na zewnątrz
1 łyżeczka szafranu
1 łyżka miodu
2 łyżki ciepłej wody
garść uprażonych płatków migdałów
cytryna
Przygotowanie: Migdały (oprane i uprażone) włożyłam do soku z cytryny na 1 godzinę. W tym czasie zeszkliłam cebulę na oleju i odstawiłam do wystygnięcia. Zmieszałam przyprawy. Powinnam każdy daktyl naszpikować migdałami i cebulką i obtaczać w przyprawach. Ja jednak zlałam sok z cytryny do kuczeka, wymieszałam w misce daktyle, migdały i cebulkę i oprószyłam połową przypraw. Przygotowanego kurczaka nafaszerowałam i spięłam specjalnymi szpatkami. Pozostałą mieszaninę nadzienia ułożyłam w dużym garnku-brytfance, a na tym położyłam kurczaka. Nasmarowałam go resztą przypraw i polałam wodą, w której wcześniej rozpuściłam miód z szafranem. Przykryłam garnek i dusiłam na malutkim ogniu przez 1 1/2 - 2 godziny. Po tym czasie sprawdziłam temperaturę kurczaka specjalnym termometrem - w udku powinien mieć 75 stopni. Podczas duszenia ok. 4-5 razy polewałam go wyciekajacymi sokami i tworzącym się sosem. Można dodać trochę wody (ja nie musiałam). Podałam z kuskusem i cząstkami cytryn, posypane uprażonymi migdałami.
Źródło: Clarissa Hyman "Kuchnia Żydowska. Przepisy i opowieści z całego świata"
Smacznego.
A to z serii uchwycone w kadrze - Łzy Nocy (krople rosy na balustradzie).
21 komentarzy:
O kurczę! Ale kurczę! ;))
Cudnie sie zapowiada:) Kupilam juz kurczaka na weekend i chyba cos podobnego pokombinuje:) Dzieki za inspiracje!
Oczko :) Żebyś Ty wiedziała ile razy ja wyzywałam go od kurczaków jednych, jak go ładnie chciałam ułożyć ;)
Strony Smaku - cieszę się, że zainspirowałam :) Fajne są takie kulinarne podróże :)
Cudeńko! :)
Łzy Nocy :)) ładnie :)
Bardzo fajne danie. Przyznam szczerze, że po raz pierwszy przeczytałem, że istnieje coś takiego jak olej z czerwonej palmy i kanoli;-)
powtórzę się za zemfi: o kurczę!
Majano, dzięki :)
Oczko, takie skojarzenie :) Rano jak wyjrzałam za okno i zobaczyłam te kropelki, to musiałam je uwiecznić :)
Grumko, dzięki :) A olej jest bardzo fajny, idealny zarówno do smażenia czy pieczenia i nadaje śliczną barwę - również ciastom. Do tego podobno bardzo zdrowy :)
Aga, dzięki :) Smaczne było, a nawet jeszcze jest to kurcze :)
Ja tak kiedyś miałam z pajęczyną z kropelkami rosy na balustradzie :)
W moim mini ogródku, rosną tuje jako żywopłot i pomiędzy nimi latem miałam pajączka, który plótł piękne sieci, a czasem takie duże że hoho :) Niestety pewna letnia burza go zmyła i już nie mogłam go podziwiać, a muszę się przyznać, że ja się strasznie brzydzę pająków - ten był pierwszy na widok którego nie uciekałam z piskiem ;p
Serio? Ja lubię pająki i zawsze się cieszę jak jakiegoś w domu widzę :)
W tym roku mąż mnie do nich przekonał, tłumacząc że zjadają muchy i komary - od tego czasu pokochałam pająki ... no prawie pokochałam :)
oczko to już teraz wiemy gdzie sie spotkamy...w Toruniu, u mnie w meiszkaniu znajdziesz tysiace pająków ;)
Tilia - schowam je przed Tobą ;) moje są fajne, lubią mnie i mimo że czasem je topie to nie obrażają się i są wciąż ze mną ;)
Topisz? No wiesz! Byś się nie przyznawała ;)P
Kilka dni temu widziałam pajączka w kuchni, dwa dni później w pokoju Osobistego. Wyobrażacie sobie jakie to są kilometry dla takiego malucha, pielgrzymka jak nic! ;)
Wędrowniczek jeden :)) Aga nie martw się. Ja jak znajdę w sypialni to walę czym popadnie ... brrrr ...
Tilianaro, podziwiaam za odwagę, bo ja jak dotąd jeszcze się nie odważyłam na całe ptactwo. ;-) A przepis fajny znalazłaś, tyle w nim smaków... :) Zresztą, jak w całej kuchni arabskiej. ;-)
Małgosiu, nawet nie wiesz jak mi Tym komentarzem humor poprawiłaś, bo ja myślałam że taka zacofana jestem :))) Ten kurczak jest rzeczywiście rewelacja, bo prawie nie ma szans żeby był suchy, a do tego ślicznie wygląda - od teraz to danie popisowe :) Póki nie zrobię w końcu jakiegoś bardziej wymagającego ptaka :))
Zemfi bo jak mi małpiszony wannę zajmują, a ja przychodzi akurat ten jeden dzień w miesiącu kiedy biorę kąpiel?!
no i zauważ, jakie one mają długie nóżki i ile, nie proporcjonalne do reszty ciała, poza tym jak chcesz jakiegoś ubić to jak szybko spierniczają, myślę że dla nich nie ma tras niemożliwych
poza tym one cwane, świat zwiedzają samochodami/tirami, jak mama pracowała na granicy to jednego wiekoluda znalazłam w kibelku i wierzcie mi on nie był z Polski, takie wielkoludy nie są nasze, z owocami musiał przybyć :)
a co do całego kuraka- uwielbiam, zwłaszcza nadziewane, poza tym wszelkie ptactwo tak najbardziej preferuje, np. kaczka nadziewana jabłkami...babcia pewnie ją zrobi :)
Z dużymi akurat wolałabym nie mieć do czynienia. Wolę te małe wędrowniki ;))
no wiesz ja tego olbrzyma zauwazyłam jak siedziałam na tronie...uciec nie mogłam ;)
hehe ;) też sobie miejsce wybrałaś... ;)P
Prześlij komentarz