Miały być dzisiaj rosti ... obiecałam pewnej Eksperymentatorce, ale pokajać się muszę. Zaspałam i plany całego dnia w łeb wzięły. To mi się i rosti smażyć nie chciało. Wyjęłam z zamrażalki mój bulionik (tak, tak, własny, nie taki z kostki, czy nawet ekologiczny z proszku), wrzuciłam tam przyobiecane plackom bataty i zaczęłam się zastanawiać co ja jeszcze do tej zupki mogę wrzucić. Oczywiście w sukurs przyszła mi moja spiżarka, w której zawsze są jakieś puszki na czarną godzinę. Najpierw pomyślałam o kasztanach, bo mi się tak miło dyniowa przypomniała. Ale jak kasztany to bym i boczusiu chciała, a jego w lodówce brak.
Wyszła z szafki więc kukurydza i małe karotki, takie co to na jeden kęs są. Opłukane wylądowały w zupie, która do tego czasu stała się już kremem. Dodałam jeszcze trochę prowansalskich klimatów i już mogłam jeść. Musiałam tylko poczekać aż mi ptaszynki moje łyżeczkę przyniosą. Faire już na kwiatkach siedziała i zerkała na mnie. Za to uczynna Tilio łychę mi przytargała. Wprawdzie potem na niej siedziała, przyglądając się zupce, ale to już jest taka zupna ptica.
Krem z batatów z kukurydzą
Składniki:
3-4 bataty, obrane i starte
1 litr bulionu (patrz niżej)
puszka kukurydzy
2 małe puszeczki karotek
1 łyżeczka ziół prowansalskich
pieprz
koperek
Przygotowanie: W garnku rozmroziłam bulion i gdy już był płynny wrzuciłam starte bataty. Przykryłam i gotowałam do miękkości (ok. 20 minut). Zmiksowałam blenderem. Dorzuciłam opłukaną kukurydzę z puszki i gotowałam jakieś 5 minut. Jak trochę zmiękła, przed samym podaniem dodałam karotki (też z puszki i też opłukane). Wrzuciłam zioła prowansalskie i gotowałam jeszcze 1-2 minuty. Podałam z drobno posiekanym koperkiem.
Mój bulion warzywny
Składniki:
2 łyżki oliwy
2 cebule, jedna pokrojona na większe kawałki, druga w całości, opalona
3 całe ząbki czosnku
2-3 marchewki
2 pietruszki
1/2 główki dużego fenkułu (wyciąć głąb)
kawałek selera
1 średni por
1 gałązka selera naciowego
2-3 liście laurowe
3-4 ziela angielskie
6 ziaren pieprzu
tymianek i lubczyk (jak sie sypnie, ale nie za dużo)
sos sojowy (ewentualnie sól)
Pzygotowanie: W 5-ciolitrowym garnku na oliwie delikatnie podsmażyłam pokrojoną cebulę. W tym czasie nad ogniem opaliłam drugą cebulę. Wrzuciałam ją do garnka, wraz z grubsza pokrojonymi marchewkami, pietruszką, selerem, porem i selerem naciowym. Zalałam wszystko wodą. Wrzuciałam przyprawy i doprowadziłam do wrzenia. Zmniejszyłam ogień i zostawiłam tak na 1,5 godziny. Na koniec spróbowałam i zamiast soli dodałam sos sojowy (jak nie mam, to daję sól). Przecedziłam wywar i czysty bulion zlałam do pudełek, które włożyłam do zamrażalnika. Taki bulion może wytrzymać nawet do 2 miesięcy, choć zwykle znika szybciej.
A taką minę miała moja kicia, gdy rano biegałam jak szalona mając nadzieję, że może jeszcze się wyrobię ze wszystkimi planami, pomimo zaspania ... ona wiedziała to, do czego ja doszłam po pewnym czasie ... nie było po co biegać i tak już byłam spóźniona.
Smacznego.
22 komentarze:
no masz Ci los, nie ma rosti ;)
ale przynajmniej przepis na bulionik jest, zapewne wykorzystam (ale nei do grzybowej, bo grzybowa musi być zawsze babcina, a babcia...no cóż kostek knora dodaje ;) )
kotek śliczny, nie zjadł ptaszyn Twoich? dlaczego ja nie mam żadnego ptaszka co by mi talerza pilnował?...hmmmm
Oooo superowa, a świergotki jakie uczynne. Hirek jest za leniwy, co by mi łyżkę przynosić, on to jak prezes jakiś ;))
I bulionik :)))*
Mailika puściłam, se sprawdzi łaskawie, czy gołąb doleciał ;)
Aaaa, fajny sierściuch ;) pogłaskać ode mnie :)
Co Ty :)) Moja kicia zbyt leniwa żeby za ptaszkami latać :) Dostaje codziennie swojego kurczaka, to jej się nie chce ogona ruszać :))) A kurczaka dostaje, bo kiedyś chora była i teraz tylko gotowany kurczaczek lub rybka, typu mintaj, tyle że na płetwale to noskiem kręci ;p
nie chcesz mieć kotka o imieniu aga-aa, bo znam takiego jednego (trochę złośliwego) co uwielbia mintaja ;)
Kot moich teściów też wcina mintaja :) Pimpuś się zowie, a ja na jego widok to ciarki mam, bo on bardziej jak tygrys bengalski-albinos wygląda, taki wielki :)
Oczko, kicia podrapana za uszkiem od Ciebie i przesyła Ci mruknięcie :)))
A ptaszynki na razie uczynne, ale jak się jak gwiazdki poczują, to pewnie sodowa im do główek uderzy :))) Więc na razie planuję, że będą przy zupkach asystować no i czasem gościnnie :))
Ano właśnie!, Hieronimus już się zaczyna rozbestwiać, ale jak tu z Agą gadam, trzymam go krótko i póki co jest posłuszny ;)
czekaj niech tylko naprawdę sie zakocha ;)
Aga coś Ty! Jestem spokojna, to lekkoduch, tacy tylko się zauroczają, stałe zakochanie nie wchodzi w grę - całe szczęście.
A poza tym umowa jest! ;)
Oj jakie pyszności! Tilio i Faire są piękne, a jak zalotnie spoglądają :) Kociak przepiękny! Uwielbiam koty. A jakie imię nosi sierściuszek kochany?
Ucałuj moje chrześniaczki :**
Oczko, uważaj, Aga może mieć rację, bo z takiego lekkoducha może nagle wybuchnąć wielka miłość i Hieronim zacznie podrywać jakąś ptaszynę :)))
Majanko, Faire i Tilio mocno Cię całują i pozdrawiają, a nawet szepnęły mi na uszko, że zjadłyby trochę okruszków z Twoich muffinek :*** (Widzisz jak się rozbestwiają :p już prezentów od Chrzestnej chcą :)) )
A kicia zwie się Briczolla, co podobno po włosku (albo jakoś zbliżenie) znaczy Kruszynka. Jak ją znalazłam była strasznie malutka i mieściła się na dłoni. Wciąż jej pozostało bycie małą, ale już nie aż tak :)))
Po lekturze tego wpisu i komentarzy (z resztą nie tylko na Twoim blogu) zaczynam się poważnie zastanawiać czy Ty aby podobnie jak Majana nie jesteś "spokrewniona" z koleżanką Oczko;-)) Podobieństwa stają się coraz bardziej wyraźne;-) U nas od wczoraj leje, więc życzę suchego i miłego weekendu! Pozdrawiam Mikołajkowo!;-)
Ha! U mnie wczoraj też były bataty, ale w zupełnie innej wersji. A zupy kremowe to moje ulubione, więc i Twoją chętnie bym spróbowała. :) No i cóż za urocze ptaszki.. ;-)
Grumko, o pokrewieństwie nic nie wiem, a o "pokrewieństwie" ... no to widać jak jest :)
U mnie też mokro, choć nie leje. Mam nadzieję, że jutro będzie ładniej ;)
Małgosiu, życzę smacznego w takim razie, a czy te bataty zobaczymy u Ciebie w niedługim czasie? :))))
Życzę wszystkim miłych Mikołajek, a szczególnie wszystkim latoroślom, bo to głównie dla nich święto :)))
Tili, ucałuj kochane ptaszynki ode mnie i kociaka też! :))
Patrzę na to zdjecie i... wiosn mi sie chce!!! Przywieź, kochana trochę tego ciepełka do nas,
Majanko, Twoje chrześnice już ucałowane, a kot tylko uchem ruszył jak ją całowałam w nosek, taka zaspana :)))
Lisko, ciepełka masz ode mnie w ilościach hurtowych, tym bardziej że właśnie piekę ciasteczka niespodzianki i w mieszkaniu sauna mi się zrobiła :) hihihi
Andrzej, a co widzisz wspólnego w nas? hyhy ;)))
Ależ dzisiaj ładnie na dworze :))
dziękuje za życzenia :) ja obchodzę wszystkie swięta, gdzie prezenty są mile widziane :) no może oprócz dnia babci, dziadka i matki ;)
A dzień ojca obchodzisz...tatuśku? ;)P
no oczywiście, że nie!
ja i męskie święta? o co mnie podejrzewasz ;p
Prześlij komentarz