Stoję w kuchni i mieszam drewnianą łyżką w garnku. Słucham spokojnego głosu męża, on słucha mojego. Codzienny rytuał powrotu z pracy, dzielenia się swoimi przemyśleniami, przeżyciami w czasie, gdy obiad powoli "dochodzi". Nagle cisza, kilka stuków na klawiaturze laptopa na kuchennym stole i głos ... "Ooooo, upieczesz mi te bułeczki?" ... głos pełen nadziei, a wzrok uradowany na samą myśl zjedzenia apetycznie wyglądających bułeczek ... jak mogłam odmówić?
Nie odmówiłam. Jeszcze tego samego dnia ugotowałam kilka ziemniaków, wiedząc już że nie tylko na Małgośkach skończą się moje ziemniaczane wypieki. Uformowanie podwójnych bułeczek nasunęło trochę trudności, ale nie dla samego ich kształtu je piekłam. Już w piekarniku zaczęły pięknie mlecznie pachnieć, a lekko przestudzone, puchate i mięciutkie smakowały mojemu Miłośnikowi Bułeczek, tak bardzo że nawet pierwsza partia, która nie zdążyła wylądować w piekarniku o czasie i w związku z tym przerosła oraz opadła, została zjedzona ze smakiem.
Nie był to koniec jednak bułeczkowych wypieków. Kolejny ranek i na blacie powstawało następne ciasto z dodatkiem ziemniaków. Rumiane owalne bułeczki rozniosły w czasie pieczenia piękny aromat rozmarynu. Ze wszystkich pieczonych w ciągu tych dwóch dni wypieków, miały najbardziej chrupką skórkę, otaczającą podobnie jak i w Małgośkach mięciutki i jedwabisty środek, wzbogacony lekkim smakiem i zapachem rozmarynu. Stanowczo następnym razem postaram się o dodatek świeżego rozmarynu, by uzyskać silniejszy zapach i smak tego tak lubianego przeze mnie zioła.
Prawdziwą bomba aromatu i wiosny dostałam, gdy piekłam bułeczki wynalezione przez Agatkę na 25-tą już edycję Weekendowej Piekarni. Wprawdzie zupełnie nie wyrobiłam się by upiec je w weekend ani nawet przed wtorkowym podsumowaniem, ale słowo daję (!!!) warto je piec niezależnie od wspólnego pieczenia, kulinarnych zabaw czy jakichkolwiek innych wydarzeń. Są mięciutkie i puchate, dokładnie takie jak lubi mój Ukochany, lekko chrupka skórka na przemian spotyka się na języku z kawałkiem bazylii przyobleczonej w smak oliwy. To właśnie w tych dwóch włoskich dodatkach tkwi sekret tych pyszności. Aromatyczne i mocno ziołowe, wprost z wiosennej Polski przeniosły mnie do słonecznej Italii i wymarzonej Toskanii ... i jak można im nie ulec.
Tym sposobem w ciągu kilku zaledwie dni przez moją kuchnię przewinął się korowód bułeczek, o różnym zapachu, przeróżnym kształcie, ale wspólnym ziemniaczanym dodatku. Prawdziwe bułeczko szaleństwo.
Bułki Małgosie
Składniki:
300 g mąki pszennej typ. 650
20 g świeżych drożdży + 40 ml ciepłej wody
1 łyżeczka cukru
1 łyżeczka soli
1 jajko, lekko roztrzepane
120 g ugotowanych lub upieczonych ziemniaków, przeciśniętych przez praskę (ja dałam ugotowanych)
20 g miękkiego masła
80 g wody (ja dałam ok. 40 g.)
Składniki: W małej miseczce rozpuściłam drożdże z 40 g. ciepłej (ale nie gorącej) wody. W misce miksera połączyłam wszystkie składniki poza drożdżami i wodą, aż uzyskałam sypką, ale w miarę jednolitą masę. Dodałam rozpuszczone drożdże i po trochu dolewałam wody (mikser pracował na 3 prędkości). Gdy z ciasta zrobiła się kula, wyjęłam ją, szybko zagniotłam i odłożyłam do miski, by podwoiła objętość (zajęło mi to ok. 1 godzinę). Po tym czasie uformowałam bułeczki - 9 sztuk, nadcinając je ostrym nożem przez środek. Bułki ułożyłam na blasze wyłożonej pergaminem i odłożyłam do rośnięcia na ok. 45-60 minut. Przed włożeniem do piekarnika posmarowałam je mlekiem. Piekłam w 200 stopniach Celsjusza z parą przez 20 minut.
Źródło: Blog Liski "White Plate" i jej Pracownia Wypieków.
Filoncino
Biga:
250 g włoskiej maki pszennej 00 (dałam Manitoby)
125 g wody
2 1/2 g świeżych drożdży (dałam ok. 3/4 łyżeczki instant)
Przygotowanie: Składniki bigi połączyłam dokładnie w misce i zagniotłam twarde ciasto (50% hydracji). Zostawiłam pod folią w misce na ok. 2 godziny, a potem włożyłam na noc do lodówki. Wyjęłam z lodówki na ok. 1 1/2 godziny przed przygotowaniem ciasta właściwego. Można też zostawić na 18 godzin w temperaturze pokojowej.
Ciasto właściwe:
250 g maki durum (dałam semolina di grano duro)
125 g wody
7 1/2 g świeżych drożdży
12 1/2 g soli (dałam 2 płaskie łyżeczki)
125g ziemniaków, ugotowanych i przeciśniętych przez praskę
8g siekanego rozmarynu (dałam suszony)
Przygotowanie: W 1/3 wody rozpuściłam w dużej misce drożdże. Bigę pokroiłam na 10 kawałków, dodałam make i wodę (dodawałam ją partiami). Zagniotłam twarde ciasto przez ok. 5 minut. Po tym czasie dodałam resztę składników i zagniatałam ok. 5 minut. Ciasto zostawiłam do wyrośnięcia na ok. 40 minut. Odgazowałam i uformowałam 9 owalnych bułeczek, które najpierw złączeniem w górę leżały przez 15 minut. Potem układałam je złączeniem w dół na blasze wyłożonej pergaminem. Odstawiłam do wyrośnięcia na ok. 50 minut. Przed pieczeniem posmarowałam je mlekiem i nacięłam. Piekłam w piekarniku nagrzanym do 220 stopni Celsjusza przez ok. 20 minut. Studziłam na kratce.
Źródło: Piekarnia Tatter
Włoskie bułeczki z ziemniakami i bazylią
Biga:
2 g świeżych drożdży (ja dałam ok. 2/3 łyżeczki instant)
100 g ciepłej wody (ok. 30 stopni)
200 g mąki pszennej (dałam Manitoby)
Przygotowanie: Wszystkie składniki wymieszałam i zagniotłam twarde ciasto. Włożyłam je do miski, przykryte folią na 2 godziny. Po tym czasie przełożyłam do lodówki i wyjęłam z niej na 2 godziny przed przygotowaniem ciasta właściwego. W lodówce może być maksymalnie 20 godzin.
Ciasto właściwe:
10 g świeżych drożdży
150 g wody
280 g mąki pszennej (dałam Manitoby) + 40 g do podsypywania
140g ugotowanych i przeciśniętych przez praskę ziemniaków
2 płaskie łyżeczki soli (ok. 12g) - można dodać trochę więcej, jeśli ziemniaki są mało słone
1 łyżka oliwy
10g drobno posiekanej bazylii (u mnie ok. 1/3 szklanki - cała doniczka)
Przygotowanie: W dużej misce w 1/3 wody rozpuściłam drożdże. Dodałam pokrojoną na 10 kawałków bigę i mąkę i dodając stopniowo wodę zagniotłam przez 5 minut spoiste ciasto. Po tym czasie rozciągnęłam je, dodałam ziemniaki, sól, bazylię i oliwę i przez ok. 5 minut zagniatałam lekko tylko podsypując mąką z tych 40 g. Ciasto wyrobione przełożyłam do miski, przykryłam folią i odstawiłam do podwojenia objętości na ok. 60 minut. Po tym czasie uformowałam 10 bułeczek (każda po ok. 80-90 g.) i zostawiłam je złączeniem w górę na omączonym blacie na 15 minut (do formowania zużyłam resztę z 40 g. mąki). Po tym czasie przełożyłam je na blachę wyłożoną pergaminem i odłożyłam przykryte do wyrośnięcia na ok. 60 minut. Piekarnik nagrzałam do 225 stopni Celsjusza. Bułeczki posmarowałam mlekiem i nacięłam. Włożyłam je do piekarnika, zmniejszyłam temperaturę do 200 stopni Celsjusza i piekłam z parą ok. 20 minut. Studziłam na kratce.
Źródło: Blog Agatki "Twoje Moje"
Smacznego.
Nie odmówiłam. Jeszcze tego samego dnia ugotowałam kilka ziemniaków, wiedząc już że nie tylko na Małgośkach skończą się moje ziemniaczane wypieki. Uformowanie podwójnych bułeczek nasunęło trochę trudności, ale nie dla samego ich kształtu je piekłam. Już w piekarniku zaczęły pięknie mlecznie pachnieć, a lekko przestudzone, puchate i mięciutkie smakowały mojemu Miłośnikowi Bułeczek, tak bardzo że nawet pierwsza partia, która nie zdążyła wylądować w piekarniku o czasie i w związku z tym przerosła oraz opadła, została zjedzona ze smakiem.
Nie był to koniec jednak bułeczkowych wypieków. Kolejny ranek i na blacie powstawało następne ciasto z dodatkiem ziemniaków. Rumiane owalne bułeczki rozniosły w czasie pieczenia piękny aromat rozmarynu. Ze wszystkich pieczonych w ciągu tych dwóch dni wypieków, miały najbardziej chrupką skórkę, otaczającą podobnie jak i w Małgośkach mięciutki i jedwabisty środek, wzbogacony lekkim smakiem i zapachem rozmarynu. Stanowczo następnym razem postaram się o dodatek świeżego rozmarynu, by uzyskać silniejszy zapach i smak tego tak lubianego przeze mnie zioła.
Prawdziwą bomba aromatu i wiosny dostałam, gdy piekłam bułeczki wynalezione przez Agatkę na 25-tą już edycję Weekendowej Piekarni. Wprawdzie zupełnie nie wyrobiłam się by upiec je w weekend ani nawet przed wtorkowym podsumowaniem, ale słowo daję (!!!) warto je piec niezależnie od wspólnego pieczenia, kulinarnych zabaw czy jakichkolwiek innych wydarzeń. Są mięciutkie i puchate, dokładnie takie jak lubi mój Ukochany, lekko chrupka skórka na przemian spotyka się na języku z kawałkiem bazylii przyobleczonej w smak oliwy. To właśnie w tych dwóch włoskich dodatkach tkwi sekret tych pyszności. Aromatyczne i mocno ziołowe, wprost z wiosennej Polski przeniosły mnie do słonecznej Italii i wymarzonej Toskanii ... i jak można im nie ulec.
Tym sposobem w ciągu kilku zaledwie dni przez moją kuchnię przewinął się korowód bułeczek, o różnym zapachu, przeróżnym kształcie, ale wspólnym ziemniaczanym dodatku. Prawdziwe bułeczko szaleństwo.
Bułki Małgosie
Składniki:
300 g mąki pszennej typ. 650
20 g świeżych drożdży + 40 ml ciepłej wody
1 łyżeczka cukru
1 łyżeczka soli
1 jajko, lekko roztrzepane
120 g ugotowanych lub upieczonych ziemniaków, przeciśniętych przez praskę (ja dałam ugotowanych)
20 g miękkiego masła
80 g wody (ja dałam ok. 40 g.)
Składniki: W małej miseczce rozpuściłam drożdże z 40 g. ciepłej (ale nie gorącej) wody. W misce miksera połączyłam wszystkie składniki poza drożdżami i wodą, aż uzyskałam sypką, ale w miarę jednolitą masę. Dodałam rozpuszczone drożdże i po trochu dolewałam wody (mikser pracował na 3 prędkości). Gdy z ciasta zrobiła się kula, wyjęłam ją, szybko zagniotłam i odłożyłam do miski, by podwoiła objętość (zajęło mi to ok. 1 godzinę). Po tym czasie uformowałam bułeczki - 9 sztuk, nadcinając je ostrym nożem przez środek. Bułki ułożyłam na blasze wyłożonej pergaminem i odłożyłam do rośnięcia na ok. 45-60 minut. Przed włożeniem do piekarnika posmarowałam je mlekiem. Piekłam w 200 stopniach Celsjusza z parą przez 20 minut.
Źródło: Blog Liski "White Plate" i jej Pracownia Wypieków.
Filoncino
Biga:
250 g włoskiej maki pszennej 00 (dałam Manitoby)
125 g wody
2 1/2 g świeżych drożdży (dałam ok. 3/4 łyżeczki instant)
Przygotowanie: Składniki bigi połączyłam dokładnie w misce i zagniotłam twarde ciasto (50% hydracji). Zostawiłam pod folią w misce na ok. 2 godziny, a potem włożyłam na noc do lodówki. Wyjęłam z lodówki na ok. 1 1/2 godziny przed przygotowaniem ciasta właściwego. Można też zostawić na 18 godzin w temperaturze pokojowej.
Ciasto właściwe:
250 g maki durum (dałam semolina di grano duro)
125 g wody
7 1/2 g świeżych drożdży
12 1/2 g soli (dałam 2 płaskie łyżeczki)
125g ziemniaków, ugotowanych i przeciśniętych przez praskę
8g siekanego rozmarynu (dałam suszony)
Przygotowanie: W 1/3 wody rozpuściłam w dużej misce drożdże. Bigę pokroiłam na 10 kawałków, dodałam make i wodę (dodawałam ją partiami). Zagniotłam twarde ciasto przez ok. 5 minut. Po tym czasie dodałam resztę składników i zagniatałam ok. 5 minut. Ciasto zostawiłam do wyrośnięcia na ok. 40 minut. Odgazowałam i uformowałam 9 owalnych bułeczek, które najpierw złączeniem w górę leżały przez 15 minut. Potem układałam je złączeniem w dół na blasze wyłożonej pergaminem. Odstawiłam do wyrośnięcia na ok. 50 minut. Przed pieczeniem posmarowałam je mlekiem i nacięłam. Piekłam w piekarniku nagrzanym do 220 stopni Celsjusza przez ok. 20 minut. Studziłam na kratce.
Źródło: Piekarnia Tatter
Włoskie bułeczki z ziemniakami i bazylią
Biga:
2 g świeżych drożdży (ja dałam ok. 2/3 łyżeczki instant)
100 g ciepłej wody (ok. 30 stopni)
200 g mąki pszennej (dałam Manitoby)
Przygotowanie: Wszystkie składniki wymieszałam i zagniotłam twarde ciasto. Włożyłam je do miski, przykryte folią na 2 godziny. Po tym czasie przełożyłam do lodówki i wyjęłam z niej na 2 godziny przed przygotowaniem ciasta właściwego. W lodówce może być maksymalnie 20 godzin.
Ciasto właściwe:
10 g świeżych drożdży
150 g wody
280 g mąki pszennej (dałam Manitoby) + 40 g do podsypywania
140g ugotowanych i przeciśniętych przez praskę ziemniaków
2 płaskie łyżeczki soli (ok. 12g) - można dodać trochę więcej, jeśli ziemniaki są mało słone
1 łyżka oliwy
10g drobno posiekanej bazylii (u mnie ok. 1/3 szklanki - cała doniczka)
Przygotowanie: W dużej misce w 1/3 wody rozpuściłam drożdże. Dodałam pokrojoną na 10 kawałków bigę i mąkę i dodając stopniowo wodę zagniotłam przez 5 minut spoiste ciasto. Po tym czasie rozciągnęłam je, dodałam ziemniaki, sól, bazylię i oliwę i przez ok. 5 minut zagniatałam lekko tylko podsypując mąką z tych 40 g. Ciasto wyrobione przełożyłam do miski, przykryłam folią i odstawiłam do podwojenia objętości na ok. 60 minut. Po tym czasie uformowałam 10 bułeczek (każda po ok. 80-90 g.) i zostawiłam je złączeniem w górę na omączonym blacie na 15 minut (do formowania zużyłam resztę z 40 g. mąki). Po tym czasie przełożyłam je na blachę wyłożoną pergaminem i odłożyłam przykryte do wyrośnięcia na ok. 60 minut. Piekarnik nagrzałam do 225 stopni Celsjusza. Bułeczki posmarowałam mlekiem i nacięłam. Włożyłam je do piekarnika, zmniejszyłam temperaturę do 200 stopni Celsjusza i piekłam z parą ok. 20 minut. Studziłam na kratce.
Źródło: Blog Agatki "Twoje Moje"
Smacznego.
22 komentarze:
Tili ja bym mogla byc Twoim mezem ;)
sliczne!
Żabo, a to dobre :) Ale ta rola już zajęta i raczej mój S. nie odda mnie tak łatwo :) Za to możesz być moją siostrą i bułeczki Tobie też będę piekła :)
Piekne! Zdecydowanie najbardziej mnie ciagnie do tych z bazylia, przymierzam sie do nich juz od kilku dni, ale caly czas wypada mi cos innego... Po Twoich wrazeniach widze jednak, ze ich pieczenie mnie nie ominie:) Pozdrawiam.
bardzo trafnie to nazwałaś - szaleństwo!
ja bym chyba wybrała bułeczki numer 3
Wszystkie są obłędnie piękne, jak na szalenstwo przystało ;) Cudowny zapach i smak:) Bułeczki włoskie z bazylią tak pachniały, przeniosły nas także do naszej kochanej, gorącej Italii, ach.. jakże ja za nią tęsknię!:)
Pozdrawiam cieplutko:)
Małgośka chciałaby jedną małgośkę, miauuuuuu ;)
Szalona :) Tyle bułeczek!
Konsti, upiecz i uwież mi będziesz zachwycona, a w dodatku w Twoim wykonaniu to one w pełni będą włoskie :)
Asiejko, widzę, że włoskie bułeczki odnoszą ogromne sukcesy, ale uwierz mi pozostałe też są doskonałe :)
Majanko, tak Italia w pełni :)
Oczko, a proszę bardzo, choć już niestety tylko wirtualnie - za to jak wpadniesz to możemy upiec :)
Aniu, kłaniam się i szalenie pochłaniam bułeczkę na obiadek :)))
Prawdziwe szaleństwo bułeczkowe i na dokładkę jakie ładnie się prezentują
Tilus wpisałam
Tilii mnie tez kuszą te Małgośki, powiedz czy z moimi bułeczkowymi "zdolnościami" dam radę je upiec?
Pyszne! Wyglądają bosko :). Ten Twój Mąż to ma dobrze :)!
Kiedy Ty masz na to wszystko czas?!?!? Ja wracam do pracy do domu i padam ze zmęczenia. Obiady ostatnio jemy szybkie i byle jakie, a Ty masz czas na takieeeeeeee wyypieeekkkiiii... :)
Ile pysznych bułeczek! Ale musiało pachnieć u Ciebie w domu:) Fajnie być tak pozytywnie bułeczkowo-szaloną osóbką:)))
Margot, dziękuję za miłe słowo i za wspaniałą zabawę, która dla mnie jak widać jest całotygodniowa :)))
Aga, myślę, że spokojnie możesz się za nie brać :) Nawet mi nie wyszły one tak jak u Liski, a jednak ze smakiem były pałaszowane i całkiem ładnie się prezentowały :)
Olalala, dziękuję i ukłony od Małżonka :)
Agatko, czas się znajdzie, tym bardziej że ja głównie rehabilitacją i domem na razie się zajmuję :) A pieczenie chlebów i bułek to dobra rzecz w czasie rehabilitacji, bo można poćwiczyć czy mieć masaż lub inne katusze w czasie gdy ciasto wyrasta :)))
Kasiu, hihihi a to dobre pozytywnie bułeczkowo-szaloną osóbką :))) Buziak Ci za to :*
Tili, cudne te Twoje bułeczki!!!
Bułeczki jak marzenie :)
Wiesz, Tili, jak tak Cię czytam, to mam wrażenie jakbym Was widziała - Ciebie, Męża, kuchnię, wałek... I wydaje mi się, że jesteście strasznie fajna rodziną :)
Tilli a nie masz przypadkiem za duzo tych bulek co??:))))) Ty jak juz sie rozkrecisz to konca Twoich szalenstw nie ma :D
Tili tak Ci wczoraj zazdrościłąm tych Małgosiek, że sama upiekłam, szybko się rozeszły, fotki nei zrobiłam :) ale będzie powtórka, pewnie jeszcze w ten weekend, pycha! W środku puszyste i mięciutkie, a z zewnątrz fajna chrupiąca skórka. Pozdrówka
Tili, no nie powiem... dobrze ten Twój Ukochany ma. ;-)) Ja się jeno zastanawiam ile tych bułek jesteście w stanie zjeść? bo ja tu widzę jakąś szaleńczą ilość. ;-)) Za to piękne, że palce lizać! :)
Tilio , upieczesz mi takie bułeczki ?!
Mniamuśnie wyglądają , nie obraziłabym się , ajkby jakaś dobra wróżka podrzuciła mi je na jutrzejsze śniadanko ;)))
Tili "upieczesz te bułeczki" jeszcze raz? I wyślesz kilka. ;))))) Cudne są i pachnące.
Pozdrawiam ciepło!
Andziu, dziękuję :)
Casiu, :))) to prawda, udało się nam stworzyć naprawdę cudowną rodzinkę :)
Polko, za dużo? Nieeee :) Trzeba przecież rodzinę obdarować :)
Aga z Zapiecka, hihihi prawda jakie one zaraźliwe :)
Małgosiu, pomijając że mój Mąż może zjeść prawie dowolną ilość bułeczek (przy tym nic nie przybierając na wadze - ehhh pozazdrościć) to jeszcze część pojechała do rodzinki :) Dziękuję :)
Abbro i Notme, spoko, zapraszam do mnie jak tylko upiekę je znów, bo jak na razie pozostało po nich wspomnienie :)
Prześlij komentarz