Niezwykle aromatycznie, łatwo i przyjemnie odbyła się ostatnia Weekendowa Piekarnia. Mini bagietki jakie dzięki niej upiekłam, spałaszowaliśmy z przyjaciółmi na niedzielny lunch. Nie dodałam do nich przepisowych, a jednocześnie zabójczych ilości czosnku i masła, za to wzbogaciłam je dodatkiem mozzarelli, która przyjemnie wchłonęła roztopione masło, dzieląc między siebie a miąższ bułeczek ostrość czosnku, łagodząc go swoją mleczną naturą. Niewielka ilość soli, za to solidna porcja pieprzu dopełniła całości.
I tak w ostatnim momencie trwania tego odcinka dołączam się do wspaniałej zabawy, jaką jest Weekendowa Piekarnia. Nie będę już nawet pisać, że mam nadzieję nie spóźniać się już więcej, gdyż i tak do tej pory godzenie nadmiaru zajęć z pisaniem bloga wychodzi mi tylko częściowo. W końcu od kilku dni czeka już na publikację seria zdjęć wspaniałego ciasta Żaby, nie wspominając nawet o niezliczonych obiadach i deserach jakie ostatnio przygotowywałam. Pozostaje mi tylko spokojnie na to spojrzeć i powiedzieć sobie "Poczekają, to i doczekają się" :-)
Bagietki z regionu Vendée
Ciasto:
300 g maki t55
18 cl wody czyli 180 ml
7,5 g drożdży
7 ,5 g soli
Nadzienie:
225 g masła miękkiego (ja dałam 5 czubatych łyżeczek)
130 g czosnku obranego (ja dałam 5 dużych ząbków, co ważyło ok. 45 g)
Sól, pieprz
mozzarella
Przygotowanie: Składniki na ciasto wymieszałam i wyrobiłam w maszynie. Tam też wyrastało (ok. 90 minut). Potem ciasto podzieliłam na 4 części, z każdej uformowałam mini bagietkę i odstawiłam na blasze do rośnięcia na godzinę (przykryte ściereczką). W tym czasie obrane ząbki czosnku, sprasowałam i wymieszałam z masłem, solą i pierzem. Piekarnik nagrzałam do 240 stopni Celsjusza (hydropieczenie) (powinnam była włożyć naczynie z wodą, ale zapomniałam). Bagietki nacięłam, posmarowałam mlekiem i włożyłam do piekarnika na 10 minut. Po tym czasie wyjęłam je z piekarnika, przycisnęłam mocno deseczką, przecięłam wzdłuż, posmarowałam czosnkowym masłem i włożyłam plasterki mozzarelli. Włożyłam z powrotem do piekarnika na ok. 15-20 minut. Gdyby za mocno brązowiały, należy obniżyć temperaturę do 180 stopni Celsjusza. Podałam jeszcze ciepłe na liściach sałaty, które spełniały jednocześnie rolę chusteczek :)
Źródło: Zapbook
Smacznego.
22 komentarze:
Tilus , już dopisuje :)))
Przepięknie wyglądają i ślicznie im w tej zieleni
pozdrawiam i dziękuję za dołączenie się mimo braku czasu ***
Piękne zdjęcia, smakowite chlebki Tili!:)
Chętnie bym się wgryzła w jeden taki chlebek :)
Miłego dnia :)))
Bardzo ladnie wygladaja,ja uwielbiam mozzarelle wiec na pewno sprobuje ta wersje .Dziekuje za wspolne pieczenie
Tili, zamawiam takie cudo, jak bedziemy w W-wie! :)
Suuuuper...
Doczekają się, doczekają. :) Ostatecznie wszystkie (wszyscy :)) dobrze wiemy, że czas nie guma, a obowiązki na pierwszym miejscu. :)
bagietki z tą spływającą mozzarellą wyglądają obłędnie. :)
Ach ta mozzarella...takie bagietki musza byc pyszne! Szkoda, ze juz wszystkie zjedliscie :))
Swietny pomysl z mozzarella! Ja upieke je niestety jak zwykle z opoznieniem ;)
Pozdrawiam Tili!
No to udana wariacja! Ja się nie wyrobiłam (skąd my to znamy, prawda?)
Hmmmmm... i juz nic wiecej nie powiem :*
Bardzo ladne bagietki:)
ale ilosc czosnku w przepisie naprawde poraza:D
wiem coś na temat braku czasu, ostatnio aż za bardzo
a niedzielnego lunchu zazdroszczę :)
Margot, dziękuję Mistrzyni :*
Majanko, już podsyłam :)
Zapbook, to był naprawdę dobry dodatek :)
Aniu, w takim razie już przyklejam przepis na ścianie i będzie na Was czekał :*
Małgoś, oj, tak oj tak - i dotyczy to zarówno pierwszeństwa obowiązków, jak i obłędnej mozzarelli :)))
Majko, nie dało się inaczej jak zjeść od razu :)
Beatko, ależ jakie niestety, Ty po prostu będziesz cieszyć się nimi ciut później :)
Anno, oj, znamy, znamy :) Wpadnij do mnie to Ci upiekę :)
Żabko, wiem, ja tez zaniemówiłam przy stole :)
Arku, witaj u mnie i rozgość się :) Ilość czosnku to rzeczywiście przeraźliwa liczba, ale jak się podejdzie kreatywnie do przepisu to już nie jest tak źle :) Następnym razem zrobię je z pieczonym czosnkiem, myślę że byłyby doskonałe :)
Aga, tak, czasem trudno zwolnić w życiu, ale nie ma tego złego ... jak to mówią :)
Lipka! jesteś dla mnie piekarską mistrzynią! :)
Maupa poszła. A ja poproszę jak najszybciej tę lasagnę co to wtedy zjedliśmy ;)
buziaki :)**
Cudeńka!
Bardzo fajnie zrobiłaś z tą mozarellą, jak patrzę na wypływający z bułeczek ser to ech... Pewnie są przepyszne. Strasznie dużo tego czosnku w przepisie, ciężko sobie wyobrazić taką ilość :)
Pozdrawiam!
oj,nie zdazylam upiec ich,a kocham takie czosnkowe bagietki...no,coz.....pysznie wygladaja Twoje,oj-pysznie :)
Pozdrawiam :)
Tili, bardzo, ale to bardzo apetyczne minibagietki. Oblizałabym najpierw wypływającą mozzarellę, a później schrupałabym bagietkę:)
Ale fajne :) Aż zgłodniałam, a do kolacji jeszcze tyyyle czasu.
Mlask raz jeszcze...;)
Tili, cholera, jestem wczesniej, niz pisalas. Ciekawam strasznie,co tez kombinujesz? :)
Tili, Ty takie bagieteczki serwujesz goscia na obiad, ach! A my lenie wzielismy nasza hiszpanska kolezanke pod Prage uczyc zrywac gruszki z przydroznych gruszy (ona twierdzila, ze karsc:) a na obiad do hospody... A teraz ja sie upieram, ze ugotuje w weekend a zarowno Ona jak i Lukasz patrza na mnie jak na ufoka, co za lenie!
No ja gdy widze te bagietki, to zaluje ze mnie namowili na hospode i juz sie nie ugne!
Usciski Tili :*
Oczko, eeee tam mistrzynią, zaledwie czeladnikiem :)
Felluniu, i dla mnie tego czosnku było za dużo, za to z mozzarellą to było niebo w gębie :)
Gosiu, w takim razie piecz teraz :)
Kasiu, w takim razie przybij piątkę :) I ja tak je zjadłam :)
I.nna, to w tym czasie można zrobić bagietki :)))
Aniu, to już chyba wiesz :)
Basiu, nie kraść tylko, idziecie na dzierżawę :))) A co do podejmowania gości, to ja inaczej nie mogę - ubóstwiam gotować i dzielić się tym z innymi :))) Po Nowym Roku mam nadzieję, że sama się przekonasz :)
BTW to jutro już odpiszę na m@łpki, bo teraz już padam na pyszczek :) Ściskam :*
Każdy mistrz zaczynał od czeladnika :)
Oczko i to mnie napawa optymizmem :)
Prześlij komentarz