Znalazłam przepis na aromatyczny chutney z jabłek i ... zapomniałam o nim.
Ugotowałam chutney z jabłek od przyjaciół i ... zapomniałam o nim.
Zrobiłam zdjęcia, gdy zostały już jego ostatki i ... zapomniałam o nich.
Teraz nadrabiam te pamięciowe zaległości. Ja wiem, że to nie czas na robienie chutney'u z jabłek, ale ta receptura zrodziła tak niezwykły smak, że musiałam ją tutaj zamieścić najszybciej jak się da, by znów mi z głowy nie uleciała, a gdy przyjdzie sezon znów ją wykorzystać. Kwaskowaty i słodki, korzenny i kwiatowy, pięknie złoty, o konsystencji gęstego sosu pełnego dużych kawałków jabłek, dokładnie taki jak lubię. Pamiętam tamtą kanapkę z resztką manchego ... och to był smak! Smak, którego nie zapomnę!
Złoty chutney jabłkowy
Składniki:
1,3 kg jabłek po obraniu i wyjęciu gniazd, z grubsza posiekanych
1 duża cebula, drobno posiekana
1 duża czerwona papryczka chilli (ilość zależna od gustu, jeśli ma być ostrzejszy należy dać więcej i mniejszych papryczek), przekrojona na pół, oczyszczona z błonek i gniazda nasiennego
200 g cukru brązowego
1 łyżeczka mielonego ziela angielskiego
1 łyżeczka mielonych goździków
1 łyżeczka kardamonu
1 czubata łyżka świeżo startego imbiru
1/2 łyżeczka soli
1/2 łyżeczki pieprzu kolorowego, świeżo zmielonego
1/2 łyżeczka szafranu (rozpuszczone w 2 łyżkach wrzątku, przez ok. 10-15 minut)
150 ml. octu jabłkowego
200 ml. wermutu
200 g rodzynek
Przygotowanie: Wszystkie składniki wrzuciłam do dużego garnka z grubym dnem. Doprowadziłam na dużym ogniu do wrzenia, potem zmniejszyłam ogień do średniego i gotowałam ok. 30-40 minut (w zależności od konsystencji jaką chcemy, ja chciałam by miał większe kawałki). Chutney przełożyłam do wysterylizowanych słoików i ustawiłam do góry dnem.
Źródło inspiracji: Coś niecoś u Ptasi
Smacznego.
Ugotowałam chutney z jabłek od przyjaciół i ... zapomniałam o nim.
Zrobiłam zdjęcia, gdy zostały już jego ostatki i ... zapomniałam o nich.
Teraz nadrabiam te pamięciowe zaległości. Ja wiem, że to nie czas na robienie chutney'u z jabłek, ale ta receptura zrodziła tak niezwykły smak, że musiałam ją tutaj zamieścić najszybciej jak się da, by znów mi z głowy nie uleciała, a gdy przyjdzie sezon znów ją wykorzystać. Kwaskowaty i słodki, korzenny i kwiatowy, pięknie złoty, o konsystencji gęstego sosu pełnego dużych kawałków jabłek, dokładnie taki jak lubię. Pamiętam tamtą kanapkę z resztką manchego ... och to był smak! Smak, którego nie zapomnę!
Złoty chutney jabłkowy
Składniki:
1,3 kg jabłek po obraniu i wyjęciu gniazd, z grubsza posiekanych
1 duża cebula, drobno posiekana
1 duża czerwona papryczka chilli (ilość zależna od gustu, jeśli ma być ostrzejszy należy dać więcej i mniejszych papryczek), przekrojona na pół, oczyszczona z błonek i gniazda nasiennego
200 g cukru brązowego
1 łyżeczka mielonego ziela angielskiego
1 łyżeczka mielonych goździków
1 łyżeczka kardamonu
1 czubata łyżka świeżo startego imbiru
1/2 łyżeczka soli
1/2 łyżeczki pieprzu kolorowego, świeżo zmielonego
1/2 łyżeczka szafranu (rozpuszczone w 2 łyżkach wrzątku, przez ok. 10-15 minut)
150 ml. octu jabłkowego
200 ml. wermutu
200 g rodzynek
Przygotowanie: Wszystkie składniki wrzuciłam do dużego garnka z grubym dnem. Doprowadziłam na dużym ogniu do wrzenia, potem zmniejszyłam ogień do średniego i gotowałam ok. 30-40 minut (w zależności od konsystencji jaką chcemy, ja chciałam by miał większe kawałki). Chutney przełożyłam do wysterylizowanych słoików i ustawiłam do góry dnem.
Źródło inspiracji: Coś niecoś u Ptasi
Smacznego.
25 komentarzy:
korzenny i kwiatowy.. połączenie niezwykłe.
Tili mogę się wprosić na takie śniadanie? :) Wierzę, że było fantastyczne. Smaki niby tak różne, a tak sobie bliskie. Fantastyczne.
Miłego weekendu :)
Z czym to się je? Poza tym, że e smakiem?
Wspaniałe smaki. Wspaniałe śniadanie! Wspaniale, że się z nami podzieliłaś tym wspomnieniem! Pozdrawiam słonecznie:)
wow, ale mnie zaskoczyły te połączenia smaków! prawdziwa fuzja smaków :)
Myślę, że my nie jesteśmy przyzwyczajeni do łączenia owoców i korzenności.
Ale chutney'e są pyszne! Pięknie
Krasnale przypomniały,czy automacik? ;)
Bawcie się dobrze, Briczka wciąż żyje i nawet się ze mną kłóci ;)
cmok, cmok
Aaa, a ja myślałam, co to takiego czerwonego - Ty chilli tylko na 1/2 przekroiłaś :) Sprytne, tylko czy potem nie za ostro w jednym kęsie się robi?
A chutney się je ze wszystkim: do sera jak raz pasuje, do wędlin, do kurczaka (zwł. na zimno), jako dip do surowych warzyw...
Czarujesz smakiem, Tili.
Naprawdę nie wiem, jak można było zapomnieć o tym cudzie...
Uściski!
Też o nim zapomniałam ;-) I też otwirzyłam ostatnio takie słioik. Dziękuje. A wiesz mi wyszedł nieco inny z tego przepisu.
Bardzo ciekawy. Zakonotuję. ;-))
Do czego go podajesz najchętniej??
P.S. A mi się ostatnio nic nie chce..
O, już widzę, że Ptasia udzieliła odp. na moje pyt. To dobrze.
O kurczaki superancki jak to mowi Oczkownica :)
Madziu przypomnialas mi ze mam przepis na chutney i o nim... zapomnialam!
A mysle ze wart jest wyprobowania :)
Usciski!
Tylko nie zapomnij o piątku. Dobry taki chutney.
Piękne barwy, słodkie smaki i cieplutkie słowa :) bardzo dużo
pozdrawiam
M.
Jak wiele jeszcze przede mną...
taki chutney na przykład, jabłka plus papryczka intryguje.
I jeszcze westchnięcie nad naszą pamięcią... ale jak widać - co się odwlecze... :)
pozdrawiam ciepło!
Witajcie :) Właśnie wróciłam z kilkudniowego wyjazdu i dopiero zaczynam nadrabiać zaległości i te domowe i te blogowe :)
Cieszę się, że podoba się Wam ten chutney. Nie jest dokładnie taki jak w oryginale, ale właśnie taka korzenno-kwiatowa wersja mi się wtedy zamarzyła :) Ten smak był wyborny :)
Pytacie z czym to się je. Widzę, że Ptasia już odpowiedziała. Ja dodam tylko, że ze wszystkim - na kanapki z samym chlebem lub wędliną, serem czy nawet twarogiem, jako dodatek do mięs gotowanych czy pieczonych, a ten nawet zaryzykowałabym podać do ryby, np. duszonej w pomidorach. Jako dip radziłabym jednak go trochę bardziej rozdrobnić, niż ja to zrobiłam.
Ptasiu, ta papryczka to raczej nie do zjedzenia, ona tylko oddała swój aromat i trochę ostrości, ale jeśli ktoś woli ostrzej wtedy lepiej zwiększyć jej ilość i pokroić drobniutko :) Tak na kęs to tylko dla hardcorowców :D
Oczko, nie krasnale przypomniały, a blogowy automat wstawił notkę :D Krasnale tropiłam z dala od netu :)
Poluś, no to do kuchni, robić chutney, a potem pochwal się nim :)
Buzial cieplutki :*
Lo, pamiętam pamiętam :) Buziaczek :*
Magdziu Kochana Ty Moja a ja pamiętam pamiętam :)
Życzę Ci zdrowia bo to jest najwazniejsze, szczęścia i spełnienia wszytskich marzeń. I życzę Ci także - a pośrednio i sobie - byśmy się kiedyś spotkały na kawie.
I śpiewam urodzinowe Sto lat sto lat niech żyje żyje nam :)
Buziol ogromniasty
Ewelka
Ewelko, dziękuję Kochana za życzenia :* I ja mam ogromną nadzieję, że wyjdzie nam kawka, czekam na okazję - jak będziesz w okolicy to musowo, nawet w środku nocy :)
Buziak cieplutki :*
Ooo taki to sobie bym zjadła:)
Gratuluję cudnego przetworu!:)
Tili, i ja dołączam się do życzeń - SAMYCH WSPANIAŁYCH CHWIL:)
Mam nadzieję, że lada dzień pojawi się jakiś nowy post od Ciebie - brak mi tych wspaniałych zapachów z Kuchni Szczęścia!
To tyle chciałam napisać i pozdrowić serdecznie!
Widzę, że nie tylko mnie dawno tu nie było (ale do tego może nie wypada się przyznawać). Chutney wygląda pysznie, a na szczęście jabłka na przetwory można dostać cały rok, bo z takimi do jedzenia bywa gorzej.
Olciaky, a dziękuję i jak tylko zrobię nowe zapasy, zapraszam na degustację :)
Anno-Mariu, dzięki za życzenia, i przepraszam, że tak późno odpisuję :) A posty już się pojawiają i postaram się by pojawiały się wciąż :)
Karolino, o tak, z tymi do jedzenia teraz to kiepsko, a ja tak lubię jabłka ... nic to, poczekam do jesieni :)
dziękuję i Ja;)
Tilli, a czym mogłabym ten Wermut zastąpić?
:)
Chciałabym sobie przyrządzić taki dlatego się pytam:)
Olciaky, wermut możesz zastąpić dowolnym winem, choć tutaj wybrałabym raczej jakieś korzenne, wyraziste. Ja zwykle używam wermutu zamiast wina w daniach, bo nie zawsze mam ochotę na wypicie wina, a rzadko kiedy zużywam całą butelkę. Wermut może stać po otworzeniu i nie zepsuje się :)
Prześlij komentarz