Szaleństwa z Truskawkami tego lata już zapewne za mną, ale mi wciąż do nich tęskno. Dlaczego ja jednak aż tak kocham Truskawki? Czemu, gdy przynosiłam pełną ich torbę, zajadałam je z takim smakiem zupełnie same ... czasem z jogurtem, rzadko w jakimś placku, a w chwilach rozpusty zanurzone w miodzie? Czemu? Gdyż Truskawka to taki zaczarowany owoc, co jest i słodka i wytrawna jednocześnie. Jej zharmonizowanie smaków urzeka mnie z każdą sztuką na języku. Dlatego o wielu owocach można powiedzieć, że ich słodyczy jest dla nas zbyt wiele, albo też ich kwaskowatość razi nasze podniebienia, ale nigdy nie powiemy tak o Truskawce!
Właśnie dlatego tak bardzo lubię Truskawkowe Solo, czuć ich miąższ na języku, harmonię ich smaku na podniebieniu. Tego lata jednak pewien konkurent pojawił się do mego podniebienia. Wśród przeróżnych smaków lata, to właśnie kwaśność rabarbaru uwiodła moje podniebienie, nie dając mu o sobie zapomnieć. Były więc rabarbarowe crumble o przeróżnych kruszonkach, w towarzystwie lodów, był placek z rabarbarem popijany rabarbarowym bellinim, była nawet doskonała wręcz wieprzowina z rabarbarem. Ale to tylko pionki ... no może nie pionki, choć i tak pomniejsze figury.
Niekwestionowanym Królem i Królową smaków tamtych miesięcy był rabarbarowy kompot. Zawsze w innym wydaniu, zawsze z innymi aromatami i zawsze - nieodmiennie - doskonały. Kiedy zobaczyłam go pierwszy raz w kuchni Agnieszki nie wiedziałam jeszcze jak bardzo podbije on moje serce. Koniec kwietnia, cały maj i spory kawałek czerwca gotowałam ten kompot prawie codziennie i codziennie go przemieniałam.
Raz ubrany w swoje proste smaki, w połączeniu ze smakiem cytrusów, innym razem we wspaniałym połączeniu z truskawkami czy jabłkami, nawet czereśnie i agrest doskonale łączyły swoje smaki z rabarbarem, a borówka dodała mu niezwykłej barwy.
Nie zapominałam o przeróżnych przyprawach i ziołach. I tak kardamon, cynamon i goździki doskonale sprawdziły się, tam gdzie rabarbar złączył swe smaki z jabłkami, a bazylia i tymianek doskonale dogadały się z truskawkowo-rabarbarowym mariażem. Ja jednak wciąż nie mogę zapomnieć o mięcie i jej ożywczym aromacie w złamanej przez miód leśny kwaskowatości czerwonych łodyg.
Żałuję wielce, że tylko dwa - choć to właśnie te najsmaczniejsze - połączenia udało mi się sfotografować. Ale pamięć o wszystkich pozostała i tutaj ją przelewam, by następną wiosną i latem znów cieszyć się ich niepowtarzalnymi smakami. A teraz pozwalam sobie jeszcze na ostatnie już tęskne do nich westchnienia.
Kompot z Rabarbaru ...
z cytrusami (same skórki) i trawą cytrynową, dosładzany grenadiną/sokiem z granatu
z truskawkami i limonką
z truskawkami i ziołami (bazylia plus tymianek)
z truskawkami i laską wanilii
z jabłkami i przyprawami: kardamonem, goździkami, cynamonem
z czereśniami i ekstraktem z wanilii
z agrestem i miodem akacjowym
z borówkami i syropem klonowym
z miętą i miodem leśnym
Rabarbar obrałam i pokroiłam w większą lub mniejszą kostkę. Zalałam ok. 1 litrem wody na każde 1/2 kg. rabarbaru i słodziłam cukrem brązowym (ilość zależna od słodyczy pozostałych dodatków). Rabarbar doprowadzałam do wrzenia, gotowałam na małym ogniu przez ok. 1 minutę, wrzucałam przyprawy, pokrojone na cząstki inne owoce, zioła (całe łodyżki, by było łatwiej je później wyjąć). Przykrywałam i odstawiam z ognia na ok. 1 godzinę. Po tym czasie wyjmowałam wszystkie aromatyczne dodatki, zostawiając tylko owoce. Schładzałam w lodówce lub podawałam w temperaturze pokojowej.
Owoce z takiego kompotu doskonale smakowały też z jogurtem bałkańskim.
Smacznego.
11 komentarzy:
Jakie klimatyczne zdjęcia!
Mnie się marzy ostatnio taki zwykły polski obiad: zupa młodych warzyw z koperkiem, kotlet z młodymi ziemniakami i mizerią oraz ... kompot właśnie. Może być rabarbarowy albo truskawkowy... albo wiśniowy :)
Kompot z rabarbaru był dla mnie w dzieciństwie największą karą. Ale Twoje piękne dzbanki... Zachęcające, mimo 'kartofelków'. Zdjęcia bardzo magiczne. :-)
Anno, dziękuję :) A na kompocik z wiśni to akurat czas :)
Poswix, ja nie mam takich złych wspomnień z rabarbarem - szczerze mówiąc to nie mam żadnych z nim wspomnień, więc chętnie eksperymentuję :) Polecam i jestem pewna, że w takiej odsłonie smakowałby Ci, gdyż nawet siostrzenica mojego męża piła ten kompot ze smakiem, a ona wyjątkowo jest wybredna :)))
Tili jakie piekne zdjęcia! Cudowne!
Nominowałam Cie:) szczegóły u mnie:)
i tu sie nie zgodzę ;) dla mnie truskawki z jednej strony są za słodkie, a z drugiej za kwaśne...ale wiadomo o gustach się nie rozmawia ;)
pomysłowa jesteś wiesz? naprawdę, yle wersji jednego kompotu, w sumie to nie 1 kompot a aż 9 różnych :)
Tili proponowane przez Ciebie kompoty muszą być fantastyczne. Z borókami, z truskawkami, z miętą - mam ochotę na wszystkie :)
Bardzo lubie kompot rabarbarowy ale w takich wersjach jeszcze nie probowalam. Swietny pomysl. A zdjecia przepiekne :)
Każdy kompot(no może nie każdy:))jest cudowny, właśnie przez te dodatki :) Moje ulubione w ostatnim czasie to mięta i trawa cytrynowa :D
Atinko, dziękuję pięknie i za miłe słowa i za nominację :) Gratuluję też i Tobie wyróżnienia :* Jak tylko będę miała chwilkę to wpiszę dot. tego notkę :)
Aga, prawda, de gustibus jak mawiają :) Dzięki :*
Kasiu, nie dziwię się i ja mam na nie ochotę gdy je wspominam :)
Majko, witaj u mnie :) Dziękuję i rozgość się, a wirtualnego kompociku już nalewam :)
Szarlotek, tak mięta i trawa cytrynowa to idealne dodatki na upały :)
Tili,jakie cudowne zdjęcia!
Jak to się stało,ze ja przegapiłam wpis? Hmm.. niemozliwe po prostu,zeby przegapić taki wpis! Przepraszam,ze dotarłam dopiero teraz.
Fantastycznie sfotografowałaś i opisałaś.
Ty jestes niesamowita!:))
Ależ żona z CIebie wspaniała no! :))
Majanko, dzięki piękne i buziak Ci za miłe słowo :* Nic nie przegapiłaś :) Wszystko tutaj się zagościło i już się nie rusza, choć ja ostatnio trochę szaleję ze mianami szablonów :)
Pozdrawiam cieplutko :*
Prześlij komentarz