wtorek, 25 stycznia 2011

Wyobraźnia bez granic.


Makaroniki to pasja niezmierzona i nieustająca. Tylko na krótką chwilkę zastąpiło je szaleństwo na tle ptysi (o których już wkrótce), ale i wtedy makaroniki musiały się pojawić.


Ale, ale ... od początku. Najpierw muszę wszem i wobec oznajmić, że powstała kolejna Loża M... Loża Makaronikowa rzecz jasna :-D, a jej honorowym członkiem jest nie kto inny tylko wytrwały i zdeterminowany Mały Dżentelmen (vel Synek Lo). Było to już czas temu pewien, gdy kilka warszawskich Kuchareczek spotkało się znów w moim Szczęściu (vel kuchni), a towarzyszył nam nasz Mały Czeladnik. Kakaowe makaroniki przekładałyśmy kremem z czekolady, wymieszanym a to z drobinkami ziaren kawy a to z pomarańczową esencją. Niebo na podniebieniu!


Potem cały listopad upłyną mi pod znakiem makaronikowych szaleństw. Powoli dochodzę do wniosku, że po kilkuset makaronikach ... zaczynam mieć wprawę.

Te, które tutaj widzicie to połączenie cynamonowych i pomarańczowych muszelek, przełożonych czekoladowym budyniem, aromatyzowanym wodą z kwiatów kewra. Były jednak i zielenią pyszniące się pistacjowe muszelki, kwiatowo pachnące różane piękności czy nawet bajkowo niebieskie skorupki, które różę z opowieści o Pięknej i Bestii mi przypominały. Tych nie udało mi się ładnie uwiecznić, ale zajrzyjcie do Oczka, gdyż to właśnie dla tej zwariowanej i kochanej Babeczki tort urodziny nie mógł być inny niż ... makaronikowy.


A potem? Potem znów były makaroniki. Kolejne muszelki wyskakiwały z pieca, a ja notowałam spostrzeżenia. Wymyślałam połączenia smaków i kolorów, aż do przesłodzenia poznając granice makaronikowych możliwości.

Czy je poznałam? Czy one w ogóle istnieją? ... Oczywiście, że nie. Wyobraźnia nie ma przecież granic :-)


Makaroniki pomarańczowo-cynamonowe
(na podstawie makaroników Felluni)

Zasada Felluni:
70 g białek - 170 g cukru pudru - 100 g migdałów

70 g białek, wysuszonych przez 3-5 dni na blacie, ubić na średnio sztywno i dodać
35 g cukru pudru i ubić na max
barwnik w proszku wmieszać (choć ja go zwykle dodaję w czasie miksowania cukru pudru z migdałami), a następnie
135 g cukru pudru, zmiksować ze 100 g migdałów blanszowanych (lub płatków migdałowych), wraz z ewentualnymi dodatkami smakowymi (w tym przypadku była to w jednej części skórka z pomarańczy, a w drugiej cynamon z kawą rozpuszczalną) najpierw w mikserze, potem w młynku do kawy, by uzyskać bardzo drobne zmielenie. Wmieszać tant-pour-tant bardzo krótko.

Przełożyć do rękawa cukierniczego, wycisnąć równe krążki na blachę wyłożoną pergaminem (lepiej matą teflonową, gdyż z niej wygodniej się odklejają makaroniki po upieczeniu). Blachą należy delikatnie, ale stanowczo uderzyć o miękką powierzchnię, najlepsze jest do tego łóżko lub tapczan, by masa równomiernie się rozłożyła, a ewentualne czubeczki pochowały. Ciasteczka można posypać czymś (np. sproszkowanymi owocami, drobno zmielonymi, lub drobno zmieloną kawą, ale nie drobinkami czekolady! ważne, by posypka w czasie pieczenia się nie roztopiła!).

Potem odkładamy blachy na ok. 30 minut, by makaroniki podeschły i utworzyła się na nich cienka skorupka (będzie można bez przyklejenia dotknąć je delikatnie palcem). Piekłam w 140 stopniach przez ok. 12-15 minut. Czas pieczenia w każdym piekarniku może być różny - nie poddawajcie się - ja dopiero po kilkunastu próbach doszłam do odpowiedniej temperatury. Nie ma to jak wytrwałość w kuchni :D
Makaroniki nie powinny się zbrązowić!

Po upieczeniu, zwykle delikatnie zdejmuję całą matę z wciąż ciepłej blachy z jeszcze przyklejonymi do niej ciasteczkami. Pozwalam im ostygnąć na macie ułożonej na kuchennej kratce i dopiero potem odklejam makaroniki w następujący sposób: unoszę delikatnie matę/pergamin i odklejam ciągnąc ją delikatnie w dół, ciasteczko trzymając w pionie. Dzięki temu nic nie zostaje przyklejone do maty.

Przestudzone makaroniki możliwie szybko należy przełożyć masą. Ja przełożyłam je czekoladowym kremem, na bazie kremu cukierniczego, czekolady i wody z kwiatów kewra. Najlepsze na drugi dzień, po kilkunastu godzinach w lodówce, szczelnie zamknięte w pudełku.

Źródło: Fellunia

Smacznego.

27 komentarzy:

wiosenka27 pisze...

Niemożliwie cudowne:)

Magoda pisze...

Jak smakowicie u Ciebie!
Pozdrowienia i uściski ślę!!!

Anonimowy pisze...

Ja Ci tej pasji i uzależnienia makaronikowego bardzo zazdroszczę, Tili, wiesz? Bo ja dalej makaronikowy debiut mam przed sobą. A przecież tak wiele pyszności, tak wiele połączeń smaków mnie przez to omija... Chętnie zapisałabym się do Ciebie na warsztaty. Bo jak się uczyć, to od Mistrzów! ;)

Pozdrawiam Cię ciepło!

kornik pisze...

Ja też chcę na warsztaty, ja też!:)

Piękne są, makaroniki kocham całym sercem choć dwukrotnie się za nie zabierałam bez powodzenia. No cóż, pozostaje popatrzeć:)

lo pisze...

Jak dobrze, że wróciłaś!!! I to jak. Z wielką pompą. Do tego mój mały-duży synek jako czeladnik. To było przemiłe i cudowne popołudnie i już się cieszę na nasze następne spotkanie. Teraz bloguj dalej i realizuj marzenia.

Fuchsia pisze...

Jakie cudowne makaroniki - intrygujące połączenie smaków. Pyszne szaleństwo ;)

Tilianara pisze...

Dzięki Dziewczynki za miłe słowa :) A wszystkie, które chcą wspólnie pomakaronikować i są ze Stolicy zapraszam. Odezwijcie się na maila, a na pewno jakieś smaczne spotkanko da się zorganizować :D

An-na pisze...

No - odezwałaś się wreszcie! I to z jakim wpisem! Ja się dziś do makaroników zabieram, a tu białek brak, bo mój Małżonek szanowny wylał je przy sprzątaniu, bo mu przeszkadzały! Popatrzę tymczasem na Twoje :)

ewena pisze...

To prawda, że ćwiczenie czyni mistrza, bo Twoje makaroniki są mistrzowskie!
Wypieki makaroników jeszcze przede mną, jak na razie kupiłam sobie o nich książkę:)
Pozdrawiam!

Amber pisze...

Absolutnie wspaniałe Tili!
Smak to musiał być niebiański...Ach...

Amber pisze...

A i na warsztaty mnie zapisz koniecznie.Pod okiem Mistrzyni uczyć się to jest coś!

Monika. L pisze...

Tili one są idealne.
Dla mnie wzór niedościgniony.

Wspaniałości


pozdrawiam
M.

Panna Malwinna pisze...

ale one piękne. idealne jak z obrazka. takie cuda to jeszcze długo przede mną;)

Jswm pisze...

a spod stolicy może być? ;)
makaroniki to moja obsesja, Twoje są cudne.

ptasia pisze...

Dobrze Cię znów tu zobaczyć. Pewnie, że po tylu można mieć wprawę. Ba, wydawało mi się, że już ją miałaś, jak razem robiłyśmy, a co dopiero teraz?

Atria C. pisze...

Nigdy nie robiłam makaroników. Ale mówię sobie, że kiedyś się zabiorę. Najbardziej fascynuje mnie możliwość kolorowania ich na przecudne kolory!

Gosia Oczko pisze...

Gdyby nie to, że piszemy @ i jadamy po grecku, to pomyślałabym, że zapadłaś w sen zimowy.

A propos makaroników, ja wielbię te ala delicje - pamiętasz?

A ten tort-wielki makaron, był po prostu fantastyczny :)


buziak

KUCHARNIA, Anna-Maria pisze...

Tili! Dobrze, że jesteś:) A makaroniki przepiękne - klasa najwyższa! Mam tylko jedno zastrzeżenie - czemu tylko mieszkańcy stolicy mogą się zgłaszać?! Protestuję i też chcę, choć daleko mam, że ho, ho:D Całusy serdeczne!

abbra pisze...

Cudne makaroniki !
Wyglądają bardzo profesjonalnie - jak z najlepszej cukierni :)

pozdrawiam czwartkowo
- abbra

Tilianara pisze...

Anno, łącę się z Tobą w bólu po stracie białek, ale nic stracone jeden czy dwa wieczory z creme brulee i zapasy już się odnawiają :)

Eweno, dzięki piękne :)

Amber, zapraszam, ale słowo daję do Mistrzyni to mi daleko - wciąż walczę z wyczuciem konsystencji ciasta, by nie było czubeczków :)

Moniś, dzięki :*

Jswm, ja zapraszam i z antypodów, tylko z dojazdem może być problem. Naprawdę goroąco zapraszam, jak będziesz miała chwilkę. Co jakiś czas spotykamy się w blogowym gronie by coś upichcić, poplotkować :) Im nas więcej tym weselej :D

Ptasiu, dzięki Kochana :) I ja się cieszę, że znów piszę :)

Atrio, w takim razie następne białka koniecznie w makaroniki przemień - to nie takie trudne, by wyszły przyzwoite, a szlifowanie tej umiejętności to smakołyk :)

Oczko, no ja wiem, ze zniknęło mi się na trochę, ale już będę tu na stałe :) Buziak :*

Anno-Mariu, w takim razie jak będziesz miała chwilkę by do Warszawy wyskoczyć, daj znać :)

Abbro, dzięki :)

Anonimowy pisze...

Ten gęsty krem czekoladowy wygląda cudownie :) i to zestawienie makaronikowych smaków!

Jswm pisze...

Wiesz, Piaseczno to znowu nie takie antypody :D

Tilianara pisze...

Turlaczku, muszę się przyznać, że zakochałam sie w tym kremie. Jego trochę lżejszą wersję robię też do tortów, nadziewania ptysi czy po prostu jako krem do zajadania łyżeczką :)

Jswm, odezwij się na maila, to może się uda jakoś spotkać wkrótce :)

buruuberii pisze...

Podziwiam Tili i Twe makaroniki i Twa pasje!

Wiesz, zaraz musze odgrzebac Twoj przepis na ziemniaczki balsamico - ostatnio sobie je przypomnialam i na nie zachorowalam :DD

Tilianara pisze...

Basieńko, dzięki Kochana :) A wiesz, dobrze że mi przypomniałaś tamte ziemniaczki. Dawno już ich nie jadłam :)

buruuberii pisze...

I zrobilam ziemniaczki - Magda, dzieki wielkie za przepis, Jamiego b. lubie ale chyba w zyciu bym nie znalazla tego przeisu, utknelam na Naked Chef 2 :))
Pozdrowienia Ci sle!

Tilianara pisze...

Basieńko, o tak, to płodny szef :) Ale bardzo smakowite ma przepisy :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...