Prawdziwy razowiec, wilgotny, ciężki, z nieregularnymi dziurkami, pełen smaku i chrupkiej skórki. To mój kolejny skarb, jaki odnalazłam podczas tego minionego już świątecznego czasu. Przy tej okazji ogromnie dziękuję Patrycji, która podzieliła się z nami przepisem na ten wypiek.
Chlebek jest prosty w wykonaniu, choć czas jego wyrastania czy powstawania zaczynu trwa kilka godzin. Jednak jeśli zaplanujemy sobie odkrycie tego wspaniałego pieczywa we własnej kuchni, to już w ciągu doby będziemy mogli cieszyć się chlebem, jakiego nie kupi się teraz w piekarniach czy sklepach ... prawdziwym razowcem ... prawdziwym skarbem.
Chleb żytni razowy
Ok. 16.00:
Przygotowałam zaczyn, mieszając 50 g. aktywnego zakwasu żytniego (dokarmionego ok. 7.00 rano tego samego dnia) ze 150 g mąki żytniej razowej (typ 2000) o 300 g wody. Mieszaninę przykryłam szczelnie i odstawiłam na ok. 22 godziny (12-24 h.)
Na drugi dzień (ok. 14.00):
Połączyłam w ciasto właściwe najpierw 320 g zaczynu z dnia poprzedniego z 280 g wody. Dodałam 480 gr maki żytniej jasnej (można też razowej) i 1 1/2 łyżeczki soli. Krótko wyrobiłam ciasto (ok. 2-3 minuty) i przełożyłam je do długiej keksówki, posmarowanej olejem i wysypanej otrębami żytnimi. Przykryłam ciasto naoliwioną (!!) folią spożywczą. Ciasto było lepkie, ale takie być powinno. Odstawiłam do wyrośnięcia, aż ciasto wyrosło na ok. 1/2 cm ponad krawędź. Autorka radziła aby odstawić ciasto na czas rośnięcia do lekko podgrzanego piekarnika (ok. 28 stopni Celsiusa), ale mój piekarnik jest zbyt kapryśny, więc ustawiłam ciasto w pobliżu kuchenki, w której piekłam ciasto (temperatura otoczenia ok. 26 stopni Celsiusa). Ciasto wyrastało ok. 2 1/2 godziny.
Wyrośnięty chleb posmarowałam oliwą i piekłam w piekarniku nagrzanym do 210 stopni Celsiusa przez 15 minut, a potem jeszcze przez 40-45 minut w piekarniku nagrzanym do 190 stopni Celsiusa. W pierwszym kwadransie piekłam z parą (tzn. spryskałam kilka razy piekarnik spryskiwaczem).
Całkowicie wystudziłam i dopiero wtedy pokroiłam.
Smacznego.
9 komentarzy:
Przepiekny!
U mnie w domu jest, jak na razie, za zimno i nie udalo mi sie wyhodowac zakwasu, ale jak tylko podolam temu zadaniu, to od razu skorzystam z Twojego przepisu. Ten razowiec wyglada naprawde pieknie!
jaki apetyczny!
To ten co jadłam? Mmmm potwierdzam - rewelacyjny jest! :))
Cudny!!!jestem fanką żytnich zakwasowców, podobny piekę od dawna, jest moim ulubionym....
Ten też upieke bo wyglada pyyyysznie!
Pozdrawiam!
normalnie szaleństwo ,jakiś piekarniczy maraton !I wszystko takie piękne
Konsti, u mnie specjalnie odkręciłam kaloryfery, bo wcześniej zawsze była temperatura ok. 20-22 stopnie, a teraz jest zwykle 25 stopni, a jak piekę dochodzi do 30, więc czasem mam nawet saunę w domku :) A razowiec - jak napisałam - prawdziwy skarb, więc gorąco go polecam i trzymam kciuki za Twój zakwas :)
Aga, dzięki :) Bużka i uściski na dobry humorek w czasie rzucania palenia :*
Oczko, dokładnie to ten :) Skończył się już niestety, ale planuję popełnić go jeszcze nie raz :))))
Kass, to pochwal sie koniecznie jak upieczesz ten, a tak przy okazji to masz gdzieś u siebie ten który Ty pieczesz? Może je wypróbuję Twoją recepturę :)
Margot, nie taki znów maraton - te chlebki piekłam w ostatnich dniach i już prawie ich nie ma, albo nie ma w ogóle, ale chciałam je razem zaprezentować, bo wszystkie są dla mnie bardzo szczególne :) Dziękuję za miłe słowa :*
Wyglada bardzo apetycznie, no i te wspaniale dziury:)
Bardzo sie ciesze, ze przepis Ci sie spodobal i ze wypiek sie udal.
Tili, on jest sliczny! :)))
Patrycjo, jeszcze raz dzięki za ten skarb - taki prawdziwy razowiec - zakochałam się w nim i innych tą miłością zarażam :)))
Majanko, dziękuję :*
Prześlij komentarz